To były dziwne wybory, nie tylko z powodu blamażu Państwowej Komisji Wyborczej i ogromnych wątpliwości co do rzetelności wyników, szczególnie w przypadku głosowania na radnych do sejmików. Także dlatego, że chyba po raz pierwszy w historii III RP trzy partie spośród czterech najważniejszych zgodnie twierdzą, że osiągnęły bardzo dobry wynik. Aby to uzasadnić, uciekają się do rozmaitych kryteriów ocen. PO utrzymała niemal stan posiadania w dużych miastach, nie straciła też żadnego z sejmików (choć tam, gdzie wygrało PSL, marszałkowie będą z tego ugrupowania). PiS chwali się procentowym wynikiem w głosowaniu do sejmików i poparciem wśród młodych oraz niezłymi wynikami kandydatów na prezydenta w Warszawie i Wrocławiu, a w Krakowie i Gdańsku doprowadzeniem do drugiej tury. PSL jest szczęśliwe, bo nagle wyrosło na trzecią siłę w kraju. Każdy coś dostał, ale przecież nie każdy może być zwycięzcą.