Za nami kolejna odsłona „afery taśmowej". Ciekawi mnie, jakie jeszcze fakty zostaną ujawnione, ale to, co już wiemy doskonale wpisuje się w dyskusję o tzw. klasie wyższej w Polsce. Wielu by sobie życzyło jej powstania, z tym, że to, co dla niektórych uchodzi za wyznacznik istnienia takiej klasy, dla innych jest patologią. Nawet jeśli w słynnej już restauracji kodeks karny nie został złamany, to zasady demokratycznego państwa jak najbardziej. Pomoc znajomemu biznesmenowi, nie jest żadnym wspieraniem przedsiębiorczości, ale zwykłym kumoterstwem. Bo niby czemu akurat Jan Kulczyk ma dostawać kontrakty na Ukrainie? Ma najlepszą ofertę? Jest najtańszy? Raczej nie, po prostu umiał się dostać do pewnych kręgów.
W demokratycznym kraju każda firma powinna móc konkurować o dane zlecenie, dlatego powstała instytucja przetargów. Jestem egalitarystą, nie lubię społecznej wyższości jednych nad drugimi, ale jeśli już jakieś elity miałyby istnieć, to nie powinny być złożone z biznesmenów, którzy myślą wyłącznie o własnych korzyściach ani z polityków, którzy dorabianie się im ułatwiają.
Mądrość i troska o losy kraju mogłyby być takim wyznacznikiem, bo podstawową zasadą dawnej szlachty nie było wcale: „miej jak najwięcej pieniędzy i nie miej żadnych zasad", lecz „szlachectwo zobowiązuje". Szlachcic czy arystokrata musiał przestrzegać prawa, ale przede wszystkim kodeksu honorowego, a dziś niektórzy twierdzą, że jak ktoś zarobił i nie złamał prawa to wszystko jest w porządku. A podsuwanie 90-latce pożyczki na 500 zł pod zastaw mieszkania, też jest zgodne z prawem. Przykłady można mnożyć. Pieniądze były dodatkiem do bycia arystokratą, a nie powodem przynależności do tego stanu.
Władza i pieniądze
Wywiad z profesorem Henrykiem Domańskim „W Polsce wciąż nie ma klasy wyższej" ( „Plus Minus", 22 marca 2015) doskonale wpisuje się w mój pogląd na polską socjologię.
Otóż, jest ona mocno zideologizowana i szalenie autorytarna (nawet jeśli często jest to autorytaryzm lewicowy). Każdy student socjologii wie, że naukowiec nie powinien wartościować, lecz obiektywnie opisywać rzeczywistość bez określania co jest dobre, a co złe, co jest pożądane, a co nie. Tymczasem prof. Domański wartościuje - wręcz nachalnie. I to z tym wartościowaniem, a nie z faktami naukowymi mam zamiar polemizować.