Nie słabnie spór wokół wniosku prezydenta Andrzeja Dudy o referendum w dniu wyborów parlamentarnych. Padają argumenty, że charakter pytań jest małostkowy, inni mówią o uczuciu zawodu (premier Ewa Kopacz) czy oburzeniu z powodu nadużycia kampanii wyborczej dla celów politycznych. Jedynie PiS, wraz z Pawłem Kukizem, broni pomysłu swego wybrańca.
Z całą pewnością wątpliwości będzie miał Senat, który wcześniej z nadmierną dozą zaufania przystał na wniosek prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Bądźmy jednak rzeczowi. Prezydent Duda – nieważne, czy wsłuchał się w głos PiS i związków zawodowych, czy wystąpił z własnej inicjatywy – rzeczywiście obiecywał podjęcie tematu wcześniejszych emerytur. Wskazywał na różne formy dotrzymania swej obietnicy wyborczej – od przywrócenia poprzedniego systemu emerytalnego po najnowszy pomysł zawarty w pytaniu referendalnym dotyczący obniżenia wieku emerytalnego i powiązania uprawnień emerytalnych ze stażem pracy.
Nie mam pretensji o symbiozę poglądów prezydenta Dudy z poglądami PiS. Nawet jeśli przyjąć, że biuro polityczne PiS wylansowało go na kandydata w wyborach prezydenckich, to nie sposób zarzucić Andrzejowi Dudzie jałowości poglądów. Tak naprawdę spośród wszystkich dotychczasowych prezydentów jedynie Lech Wałęsa nie reprezentował żadnej partii, ale wyłącznie siebie.
Prezydentowi Dudzie czynię natomiast zarzut działania w gorączce wyborczej bez liczenia się z interesami państwa, które reprezentuje.
Spójrzmy choćby na pierwsze pytanie. Czy spełnia ono kryterium „sprawy o szczególnym znaczeniu dla państwa". To prawda, emerytury i renty to jest problem olbrzymiej wagi, ale powinien być traktowany systemowo, a nie jako kiełbasa wyborcza. To prawda, obecny system wymaga reformatorskiego namysłu, o co sam zresztą postulowałem w projekcie uchwały Senatu w maju 2012 roku, wzywającej klasę polityczną i partnerów społecznych do wspólnej pracy. Za taką pracę trudno, rzecz jasna, uznać „wrzutkę" Donalda Tuska nakazującą przechodzenie na emeryturę w wieku 67 lat, niezależnie od warunków i stażu pracy, bez uwzględnienia potrzeb rynku pracy.
Ale prezydent Duda, uciekając w minimalizm wyborczy, w gruncie rzeczy odrzuca możliwość zapewnienia Polakom godnej starości. Wręcz obecną sytuację konserwuje. Jeśli system degenerował się przez 25 lat, trudno go naprawić przez kartkę wyborczą zmieszaną z emocjami buzującymi w trakcie trójskokowej kampanii politycznej: referendum w sprawie JOW, wyborów do parlamentu i referendum prezydenta Dudy.