Parafraza tytułu artykułu prof. Jerzego Zajadły sprzed kilku lat nadaje się znakomicie na opisanie tego, co się wydarzyło w nocy ze środy na czwartek w polskim parlamencie. Padły w toku debaty mocne słowa o przewadze woli narodu nad prawem stanowionym, o zwierzchniej władzy Sejmu, a także o niezbędności przywrócenia stanu zgodności z konstytucją poprzez uchwały unieważniające wybór sędziów do Trybunału Konstytucyjnego (poseł sprawozdawca nazwał to uczonym terminem „konwalidacja").
Przy okazji padły słowa na temat szkodliwości orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego i jego destrukcyjnej roli historycznej hamującej procesy transformacji, a także z ust lidera partii rządzącej także o braku demokratycznej legitymacji sądu konstytucyjnego, którą jest w istocie niepotrzebną przybudówką parlamentu („trzecią izbą"), pozostający poza kontrolą i dysponującą nieograniczoną władzą.
Wypowiedziano wiele ocen świadczących o całkowitym braku zrozumienia, czym jest natura państwa prawa, jakie są jego fundamentalne zasady, na czym polegają konstytucyjne ograniczenia demokracji parlamentarnej, jaką rolę odgrywa w państwie demokratycznym sąd konstytucyjny.
Żadna władza nie jest absolutna
Odwoływanie się do zasady wyższości woli (dobra) narodu nad prawem jest równoznaczne z zakwestionowaniem istoty państwa prawa, i stwierdzenia tego nie uchylą owacyjne oklaski na stojąco części posłów kierowane do osoby, która sformułowała takie credo. Wskazuje ono bowiem, że wprowadzamy zasadę, że „wola narodu" jest uosabiana zawsze przez aktualną większość parlamentarną, a więc większość polityczną, która nie jest związana żadnym prawem, łącznie z konstytucją.
Oznaczałoby to ogromną efektywność w sprawowaniu władzy, a jednocześnie ogromne zagrożenie dla jednostki i jej podstawowych praw, ponieważ straciłaby ona jakiekolwiek gwarancje ochronne i nie miałaby żadnego wpływu na ustalenie, czym jest tajemnicza wola narodu. Cofalibyśmy się w ten sposób o 800 lat w historii europejskiej cywilizacji, warto bowiem przypomnieć, że w tym roku obchodzimy 800-lecie Magna Charta Libertatum (1215), której postanowienia przewidujące ograniczenie władzy króla przez prawo są traktowane jako początek historii państwa prawa.
Bywały ekscesy w historii Europy, zwłaszcza w XX wieku, kiedy to tajemnicza wola narodu czy wola ludu pracującego miała jako jedyna wyrażać dobro wspólne, dobro ogółu lub dobro wspólnoty narodowej. Owa wola, zastępując prawo i sytuując się ponad prawem, prowadziła w takich sytuacjach do tworzenia najbardziej zdeformowanych i nieludzkich systemów totalitarnych.
Stanowcza teza o zwierzchniej władzy Sejmu to kolejny element „finezyjnej konstrukcji" antyfilozofii prawa stworzonej w czasie nocnej debaty. Słusznie zauważono, że jest to teza wynikająca z peerelowskiej konstytucji, kwestionująca zasadę równowagi i podziału władz, która, sformułowana przez Monteskiusza, została uznana za jeden z najważniejszych elementów składających się na ideę państwa prawa. Jest to zasada zakładająca nie tyle istnienie różnych władz w państwie, ile wyraźny podział kompetencji pomiędzy poszczególnymi władzami, a także ich wzajemne hamowanie się i równoważenie.