Diesle trują, niemieckie koncerny chciały to ukryć, fałszując dane z testów silników, ale zostały przyłapane, coraz więcej miast nie chce ich u siebie widzieć, wprowadzając zakazy wjazdu, część firm motoryzacyjnych otwarcie deklaruje odejście od tego rodzaju jednostek, padają konkretne terminy... Trudno w takiej sytuacji liczyć na „dobrą prasę", dziś powiedzielibyśmy wręcz o hejcie. I oczywiście, jadąc drogą za starym samochodem, z którego wydobywają się kłęby czarnego dymu, trudno myśleć ciepło o dieslu. Tyle że... i tu dochodzimy do tego niby.
Bo współczesne diesle, szczególnie te już dziś spełniające normę Euro 6d-TEMP, która zacznie obowiązywać dopiero od września 2019 r. (a takie trafiają do większości nowych aut), często lepiej filtrują zanieczyszczenia od silników benzynowych. Producenci wyciągnęli wnioski z afer i – w końcu – naprawdę przyłożyli się do tego, by ropniaki nie były środowiskową zmorą. We wrześniu 2018 r. w Unii Europejskiej wchodziły nowe, zdecydowanie ostrzejsze procedury homologacji silników i każdy koncern musiał ponownie zweryfikować to, co ma w ofercie, pod względem emisji zanieczyszczeń. I w odsądzanym kilka lat wcześniej od czci i wiary koncernie Volkswagena to właśnie diesle okazały się zdecydowanie lepiej przygotowane do nowych norm.
Zupełnie inna historia jest ze starymi dieslami, choć też nie popadajmy w przesadę – porównywalnie stare silniki benzynowe też trudno zaliczyć do kategorii przyjaznych dla środowiska. To właśnie takich starszych aut pozbywa się Europa Zachodnia i takie wciąż płyną szerokim strumieniem do Polski i dalej na Wschód. A kolejne rządy od lat nie wiedzą albo też nie chcą nic z tym zrobić. Ale wśród miliona samochodów używanych, które sprowadziliśmy do Polski w 2018 r. (ponad 43 proc. stanowiły diesle), były też pojazdy względnie młode, spełniające normę Euro 5, a nawet Euro 6. Gdyby administracyjnie wesprzeć taki import, to środowisko mogłoby zyskać – średni wiek auta, którym porusza się Polak, to bowiem ok. 14 lat. Wesprzeć, zamykając rynek przed szrotami albo mocno utrudniając ich wprowadzanie na nasze drogi.
Tyle że – jak i w wielu innych sytuacjach – władza z jednej strony ogłasza szczytne projekty, jak choćby walka ze smogiem, a z drugiej nie ma odwagi podjąć odważnych decyzji. Od samego śpiewania strasznych ballad o Brudnym Dieslu nikomu się raczej nie poprawi.