Oceny efektów życia i śmierci reformy emerytalnej są zaburzone faktem, że przygniatająca większość Polaków najwyraźniej do dziś nie rozumie, jakie były jej cele. Wprowadzono ją, by dostosować system emerytalny do zmian demograficznych: w starym systemie, zbierającym składki od pracowników i wypłacających z nich świadczenia, niemożliwe stało się utrzymanie takiej relacji emerytur do płac, jaką ludzie uznają za normalną. Budżet musiałby co roku coraz więcej dokładać, aż w końcu by zbankrutował. To właśnie określiło podstawowe cele reformy. Po pierwsze, zlikwidować gwarancje państwa co do wysokości emerytur, a tym samym znieść konieczność rujnujących budżet dopłat. Po drugie, uświadomić ludziom, że ich emerytury zależą tylko od składek, i skłonić ich do dłuższej pracy oraz dodatkowych, dobrowolnych oszczędności. Po trzecie, ujawnić wysokość długu publicznego wynikającego z zobowiązań emerytalnych, zmuszając już dziś polityków do redukcji deficytu budżetowego. No i po czwarte, odłożyć choć część środków z prywatyzacji na pokrycie przyszłej luki w systemie emerytalnym.