Popieram samoregulację w gospodarce. Święcie wierzę, że żaden nawet najmądrzejszy urzędnik nie jest w stanie lepiej niż biznesowi praktycy opracować standardów dotyczących działalności gospodarczej. Dlatego niezmiernie mnie cieszy, że w odzewie na krytykę dotyczącą tysięcy ton plastikowych opakowań, jakimi jako konsumenci i producenci zaśmiecamy świat, firmy prowadzące sprzedaż w internecie postanowiły się samoograniczyć.
Przestawianie się e-handlu na opakowania z surowców recyklingowych to wprawdzie jeszcze nie samoregulacja, bo brakuje koordynacji działań i wspólnych standardów. Ale dobrze, że pierwszy krok został zrobiony. Czekamy na kolejne ze strony sklepów stacjonarnych. Bo choć to e-handel najszybciej powiększa górę śmieci, jaka zasypuje nas wszystkich, to wciąż głównym śmieciarzem pozostaje ten działający w realu – od dystrybutorów żywności po sprzedawców elektroniki.
Zawsze mnie dziwi, jak dużo plastiku można zużyć do zapakowania dwóch surowych burgerów albo małego pendrive'a. Wiem, że opakowanie ma nie tylko chronić towar, ale też w myśl zasad marketingu odpowiednio go eksponować i swoją wielkością podkreślać jego walory. Wiadomo: klient kupuje oczami. Ale dlaczego producenci nie mieliby skromną formą pudełek podkreślać swojej troski o środowisko?
Mieszkam na przedmieściu, gdzie posortowane surowce wtórne – plastik, metale i papier – odbierane są tylko raz w miesiącu. Czekające na odbiór wory wypełnione zużytymi opakowaniami budzą wyrzuty sumienia, pokazując, jak wielkimi śmieciarzami wszyscy jesteśmy.
Dlatego apeluję do producentów i handlowców o opamiętanie i ograniczenie tego nadmiaru. A do władz – o stanowcze zachęcenie ich do tego samoograniczenia. To zadanie dla nowej Komisji Europejskiej – każdy rząd z osobna ma za krótkie ręce, by wymusić takie zmiany na wspólnym rynku. Bruksela ma natomiast pozytywne doświadczenia w „łagodnej perswazji", choć w innej dziedzinie. Kiedyś np. postawiła producentom telefonów komórkowych ultimatum: albo stworzycie wspólny standard wtyczek ładowarek, albo zrobimy to za was. I się udało, firmy się dogadały. W ten sposób powstało łącze mikroUSB.