Nic nie trwa wiecznie. Boom na najem krótkoterminowy też kiedyś się skończy. Nie sądzę jednak, by nastąpiło to szybko. Wybudowano zbyt dużo apartamentowców pod tego typu działalność.
Tam, gdzie sezon turystyczny trwa większą część roku, chętnych nie zabraknie – w takim chociażby Zakopanem. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w miejscowościach, gdzie sezon ogranicza się praktycznie tylko do wakacji, czyli przede wszystkim w tych małych, nadmorskich. Ale inwestorzy, kupując tam lokal, podpisują już akt notarialny i powinni liczyli się z ryzykiem mniejszego zysku. Było bowiem do przewidzenia, że taki np. Hel, w przeciwieństwie do Sopotu, nie żyje z turystyki cały rok, a więc z zarobkiem może być różnie.
Osoby, które przeznaczają pod najem krótkoterminowy lokale w blokach, gdzie mieszkają również stali mieszkańcy, zawsze mogą przeznaczyć je pod długoterminowy najem.
Z mniejszej popularności najmu krótkoterminowego ucieszą się natomiast stali mieszkańcy kurortów oraz samorządowcy. Ci ostatni od lat walczą o zmianę przepisów. Chcą mieć większą kontrolę nad najem krótkoterminowym oraz wpływy z podatku. Dziś w tym zakresie panuje wolna amerykanka. Inwestorzy nie rejestrują się w gminie ani nie płacą podatków. A samorządy są bezradne, bo nie mają narzędzi prawnych, by temu przeciwdziałać.
Najbardziej w walkę o ucywilizowanie najmu krótkoterminowego jest zaangażowany Sopot, który opracował nawet swoje propozycje zmian w przepisach oraz wprowadził własne lokalne certyfikaty, które teraz promuje.
Najem krótkoterminowy przeszkadza też osobom, które mieszkają w budynkach, gdzie znajdują się lokale przeznaczone pod tego typu działalność. Niestety, niektórzy turyści skutecznie zatruwają im życie całonocnymi imprezami, dewastowaniem klatek schodowych, śmieceniem.
Niektóre wspólnoty mieszkaniowe podejmowały nawet uchwały zakazujące tego typu najmu, później jednak sądy je uchylały.