Nakaz zamknięcia miejsc, w których w normalnych czasach się gromadzimy – idziemy na lunch, sobotnią kolację ze znajomymi, oglądamy ambitne filmy czy interesujące spektakle teatralne – jest zrozumiały, biorąc pod uwagę konieczność walki z epidemią. Jednak dwa tygodnie (a pewnie i dłużej) zawieszenia normalnej działalności może okazać się zabójcze dla naszych ulubionych lokali i placówek kultury. To zwykle małe biznesy bez wielkich zasobów finansowych. Zatrudniają wielu ludzi. Bez przychodów nie będą w stanie im zapłacić, nie opłacą czynszu, energii. Zbankrutują.

Dlatego, jeśli chcemy, byśmy – gdy już pandemiczny koszmar się skończy – mieli gdzie pójść coś przekąsić czy sięgnąć po strawę duchową, musimy pomóc finansowo tym, których cenimy. Z restauracjami i barami sprawa jest prosta – mają prawo do dostarczania posiłków na wynos. Zamawiajmy je i korzystajmy z tej możliwości pełnymi garściami. Przy okazji ograniczymy konieczność robienia zakupów spożywczych w sklepach.

Z placówkami kultury sprawa jest bardziej skomplikowana. Byśmy mogli im pomóc, one muszą wyjść z inicjatywą i np. zaoferować sprzedaż „otwartych" biletów, rodzaju bonów, które będzie można w przyszłości wymienić na bilety/wejściówki na konkretne przedstawienia teatralne, koncerty i spektakle kinowe.

W tym trudnym momencie, gdy konieczność walki z koronawirusem zmusiła rząd do faktycznego wygaszenia części gospodarki, musimy wykazać się solidarnością i pomóc tym, którzy na co dzień nam służą. Dla nich to kwestia być albo nie być. Jeśli im się nie uda dotrwać do końca pandemii, nie będziemy mieli gdzie wrócić. Dlatego apeluję: #pomóżprzetrwać tym, których cenisz.

Ważny jest także zdrowy rozsądek.
W „Rzeczpospolitej” otworzyliśmy dostęp do treści dotyczących koronawirusa.
Czytaj więcej www.rp.pl/koronawirus