Panie profesorze, co decyduje, że megaprojekt infrastrukturalny jest sukcesem bądź porażką?
Trzy czynniki. Po pierwsze od samego początku trzeba mieć bardzo realistyczny biznesplan. W tym biznesplanie musi być bardzo szczegółowy budżet, dokładnie wyznaczone daty ukończenia poszczególnych etapów i korzyści wynikające z tego przedsięwzięcia. Jeśli nie ma realistycznego biznespalnu, z całego przedsięwzięcia nic nie wyjdzie.
Po drugie zespół ludzi, który ten projekt poprowadzi, musi być najwyższej jakości. I to po obu stronach – tak zleceniodawcy, jak i po stronie wykonujących prace budowlane. W takich przypadkach trzeba zatrudniać ludzi, którzy wykonywali podobne projekty wcześniej.
I po trzecie: musi być struktura, która z jednej strony będzie miała do dyspozycji zachęty, aby wszystkie plany były realistyczne, żeby zespół budowlany pracował tak dobrze, jak jest to możliwe, i żeby efekt końcowy był zgodny z oczekiwaniami. Bardzo dobrze działają w takich wypadkach zachęty finansowe, jak obietnica gratyfikacji pieniężnych, jeśli projekt zostanie ukończony o czasie, a efekt jest zgodny z biznesplanem. Dobrze działa także groźba kar, jeśli są spóźnienia i potknięcia.
Konieczne jest także stworzenie systemu wczesnego ostrzegania, że coś może pójść lub poszło niezgodnie z planem. Warto też pamiętać, że w każdej organizacji pracownicy nie lubią komunikować szefom złych wiadomości. Nikt nie lubi iść do zwierzchnika i powiedzieć: wszystko poszło nie tak. Dlatego konieczne jest stworzenie odpowiedniej struktury zarządzania stawiającej sprawę jasno, że „góra" chce wiedzieć o wszystkim, szczególnie o tym, co może zaszkodzić i to w chwili, gdy tylko pojawią się sygnały ostrzegawcze. Im wcześniej wykryje się jakiś problem, tym większa jest szansa, że sytuacja nie wymknie się spod kontroli.