Jak samo kierownictwo resortu ocenia dwa lata swojej działalności? Całkiem nieźle. Według wiceministra skarbu Pawła Szałamachy poprawiono m.in. poziom nadzoru właścicielskiego przez zaproszenie do rad nadzorczych przedstawicieli środowisk naukowych, skonsolidowano energetykę, zaczęto inwestycje w sektorze naftowym zwiększające poziom bezpieczeństwa energetycznego kraju. Poza tym „podjęto kroki do wprowadzenia wielu firm na giełdę i opracowania strategii rozwoju przez ich władze” (tu ministerstwo wymienia m.in. LOT i Ciech). Niezakończone sprawy są tylko dwie: prywatyzacja stoczni i historia PZU – Eureko.
Z zewnątrz dokonania MSP w minionych dwóch latach nie wyglądają już tak imponująco. Rzuca się w oczy olbrzymia dysproporcja między tym, co zapowiadano, a co naprawdę udało się zrealizować (i nie z powodu braku czasu). Tę rozbieżność wytknęła już resortowi Najwyższa Izba Kontroli we wnioskach pokontrolnych z wykonania budżetu państwa za 2006 r.
Zamiast realnie oszacować swoje możliwości, niemal do końca twierdzono z uporem, że przychody z prywatyzacji na poziomie 5,5 mld zł w ubiegłym i 3 mld zł w tym roku są realne. Tymczasem w ubiegłym roku do budżetu wpłynęło zaledwie 600 mln zł (najgorszy wynik od 1989 r.), a w tym można się spodziewać 2 mld.
Anonsowano z powagą kilkanaście giełdowych debiutów, tymczasem mimo sprzyjającej koniunktury na parkiet trafiła w ciągu tych dwóch lat tylko jedna państwowa firma – Ruch. Do końca 2007 r. to zestawienie ma szansę uzupełnić niewielka Sklejka Pisz. Przy okazji, na analizy przedprywatyzacyjne spółek, które nie trafiły w prywatne ręce, wydano w ub.r. 6,3 mln zł. Kolejne analizy są w toku i niewykluczone, że też trafią do kosza, jeśli następcy będą mieli odmienne pomysły.
Odchodzący szefowie resortu lansowali skądinąd racjonalną tezę, że zamiast sprzedawać państwowe aktywa hurtem, lepiej odczekać i wynegocjować za nie wyższą cenę. Sprawdziła się w przypadku Polskich Hut Stali, gdzie inwestor zapłacił za mniejszościowy pakiet o ponad 360 mln zł więcej w stosunku do umowy prywatyzacyjnej, a także – jak twierdzi MSP – w zakładach azotowych w Tarnowie i Kędzierzynie wartych dziś znacznie więcej, niż chciał za nie dać inwestor.