Ministerstwo pobożnych życzeń

Zahamowanie i nierealistyczne planowanie prywatyzacji – to główne grzechy ministra Jasińskiego. Do rangi największego osiągnięcia jego ekipy urasta systematyczna sprzedaż należących do państwa resztówek

Aktualizacja: 07.11.2007 13:59 Publikacja: 07.11.2007 04:08

Ministerstwo pobożnych życzeń

Foto: Rzeczpospolita

Jak samo kierownictwo resortu ocenia dwa lata swojej działalności? Całkiem nieźle. Według wiceministra skarbu Pawła Szałamachy poprawiono m.in. poziom nadzoru właścicielskiego przez zaproszenie do rad nadzorczych przedstawicieli środowisk naukowych, skonsolidowano energetykę, zaczęto inwestycje w sektorze naftowym zwiększające poziom bezpieczeństwa energetycznego kraju. Poza tym „podjęto kroki do wprowadzenia wielu firm na giełdę i opracowania strategii rozwoju przez ich władze” (tu ministerstwo wymienia m.in. LOT i Ciech). Niezakończone sprawy są tylko dwie: prywatyzacja stoczni i historia PZU – Eureko.

Z zewnątrz dokonania MSP w minionych dwóch latach nie wyglądają już tak imponująco. Rzuca się w oczy olbrzymia dysproporcja między tym, co zapowiadano, a co naprawdę udało się zrealizować (i nie z powodu braku czasu). Tę rozbieżność wytknęła już resortowi Najwyższa Izba Kontroli we wnioskach pokontrolnych z wykonania budżetu państwa za 2006 r.

Zamiast realnie oszacować swoje możliwości, niemal do końca twierdzono z uporem, że przychody z prywatyzacji na poziomie 5,5 mld zł w ubiegłym i 3 mld zł w tym roku są realne. Tymczasem w ubiegłym roku do budżetu wpłynęło zaledwie 600 mln zł (najgorszy wynik od 1989 r.), a w tym można się spodziewać 2 mld.

Anonsowano z powagą kilkanaście giełdowych debiutów, tymczasem mimo sprzyjającej koniunktury na parkiet trafiła w ciągu tych dwóch lat tylko jedna państwowa firma – Ruch. Do końca 2007 r. to zestawienie ma szansę uzupełnić niewielka Sklejka Pisz. Przy okazji, na analizy przedprywatyzacyjne spółek, które nie trafiły w prywatne ręce, wydano w ub.r. 6,3 mln zł. Kolejne analizy są w toku i niewykluczone, że też trafią do kosza, jeśli następcy będą mieli odmienne pomysły.

Odchodzący szefowie resortu lansowali skądinąd racjonalną tezę, że zamiast sprzedawać państwowe aktywa hurtem, lepiej odczekać i wynegocjować za nie wyższą cenę. Sprawdziła się w przypadku Polskich Hut Stali, gdzie inwestor zapłacił za mniejszościowy pakiet o ponad 360 mln zł więcej w stosunku do umowy prywatyzacyjnej, a także – jak twierdzi MSP – w zakładach azotowych w Tarnowie i Kędzierzynie wartych dziś znacznie więcej, niż chciał za nie dać inwestor.

Odwlekanie decyzji prywatyzacyjnych mści się za to np. na ostatnich państwowych Polfach tracących udziały w rynku, których „strategiczność” można dziś włożyć między bajki. Nie powiodły się również szeroko reklamowane inicjatywy ustawodawcze. Projekt ustawy o nadzorze właścicielskim, zresztą uznany przez przedsiębiorców za kontrowersyjny, nie został przyjęty przez Sejm. Pomysł całkowitego zniesienia „kominówek”, zawarty w projekcie ustawy o nadzorze, okazał się zbyt radykalny i został z niej usunięty. Kolejna koncepcja nie trafiła nawet pod głosowanie. Na plus należy zaliczyć systematyczne czyszczenie aktywów z resztówek i komercjalizację ostatnich przedsiębiorstw państwowych, zwłaszcza w zbrojeniówce.

Zlikwidować wreszcie Ministerstwo Skarbu! Jego kompetencje powinno się przekazać resortowi gospodarki. Brak takiej decyzji zemści się na nowym rządzie, bo zamiast polityki prywatyzacyjnej będziemy nadal obserwować kłótnie między jednym a drugim resortem. Tak było za czasów Wojciecha Jasińskiego, ale i jego poprzedników. Poza tradycją napięć na linii gospodarka – skarb kolejna ekipa dostaje w spadku niestrawne danie w postaci sporu PZU – Eureko, a także niedokończone prywatyzacje w energetyce i sektorze naftowym.

Ministerstwo robiło dużo, tylko nie zawsze to, co trzeba. Zaczęło się obiecująco: zapowiedzi prywatyzacji przez giełdę i otwarcia rad nadzorczych na „świeżą krew”. Tylko w drugim przypadku można mówić o sukcesie, i to częściowym, bo na liście do obsadzenia znalazły się mniej znaczące spółki. Prywatyzacja wyhamowała. Krytycy uporu polskiego rządu w sporach z gigantami finansowymi UniCredit i Eureko powinni jednak zauważyć, że na tle wielu innych państw UE polski protekcjonizm nie jest unikatowy. W sporze z UniCredit osiągnięto częściowy sukces. Spekulacje, że spory te odstraszą zagranicznych inwestorów, są przesadzone.

Jak samo kierownictwo resortu ocenia dwa lata swojej działalności? Całkiem nieźle. Według wiceministra skarbu Pawła Szałamachy poprawiono m.in. poziom nadzoru właścicielskiego przez zaproszenie do rad nadzorczych przedstawicieli środowisk naukowych, skonsolidowano energetykę, zaczęto inwestycje w sektorze naftowym zwiększające poziom bezpieczeństwa energetycznego kraju. Poza tym „podjęto kroki do wprowadzenia wielu firm na giełdę i opracowania strategii rozwoju przez ich władze” (tu ministerstwo wymienia m.in. LOT i Ciech). Niezakończone sprawy są tylko dwie: prywatyzacja stoczni i historia PZU – Eureko.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację