Drzwi w nieznane

Procesom zachodzącym w światowej gospodarce towarzyszy dziś donośny, przy tym ironiczny, chichot historii – pisze główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu

Publikacja: 28.12.2007 04:58

Oto ikony globalnego kapitalizmu, potężne banki wycieńczone kryzysem, który same sobie zafundowały, błędnie wyceniając przez długi czas ryzyko inwestycyjne, poddawane są teraz intensywnej reanimacji przez państwowe fundusze inwestycyjne (SWF) z Chin, Singapuru i regionu Zatoki.

Środki ratunkowe używane przy tej akcji pochodzą z eksportu, kredytującego konsumpcję surowców, usług i towarów, która znacząco przekracza zdolności wytwórcze rozwiniętych gospodarek Zachodu. Czegoś takiego nawet pomysłowy Marks by nie wymyślił.

Mechanizm przez dłuższy czas napędzający światową gospodarkę, jak dziś go widzimy, można opisać jako sekwencję wydarzeń: błędna wycena ryzyka w krajach rozwiniętych – boom konsumpcyjny wspierany „bąblami“ narastającymi na wielu aktywach – wysokie tempo wzrostu finansowane rosnącym długiem – kumulacja rezerw dewizowych w mniej zasobnych krajach finansujących konsumpcję bogatych – urealnienie wyceny ryzyka w gospodarkach rozwiniętych – kryzys na rynku kredytowym – gigantyczne straty renomowanych instytucji finansowych – powszechny kryzys zaufania podkopujący perspektywy wzrostu na rynkach bazowych – zagrożenie dla gospodarki światowej – skoordynowana akcja najważniejszych banków centralnych na świecie umożliwiająca utrzymanie płynności na rynku międzybankowym – fundusze państwowe z krajów rozwijających się wzmacniają kapitały prywatnych banków nadwerężone przez odpisy na rezerwy – ulga, ale też zaniepokojenie wśród obserwatorów. Wydarzenia opisane w tych sekwencjach nabrały tempa w drugiej połowie ubiegłego roku.

Proklamowany pod koniec 2007 r. sukces polegał na tym, że wiodące banki sieciowe (Citi, UBS, Morgan Stanley, Bear Stearns, Merrill Lynch), akceptując oferty ratunkowe ze strony SWF, przedstawiły je jako początek nowego etapu pogłębionej współpracy z liczącymi się partnerami na najbardziej obiecujących, trudno dotychczas dostępnych rynkach. A państwowe fundusze inwestycyjne, dla uspokojenia nastrojów i rozwiania wątpliwości, akcentują mocno swój nieideologiczny charakter, wyłącznie komercyjne zaangażowanie i przejrzysty cel, jakim jest bardziej efektywne zarządzanie powierzonymi im rządowymi rezerwami dewizowymi.

W ten sposób doszliśmy do etapu, kiedy nadzieje współczesnego świata na pomyślny rozwój wydarzeń opierać się muszą na przekonaniu, że państwowe fundusze inwestycyjne zechcą nadal finansować konsumpcję i ratować system finansowy w liberalnych demokracjach Zachodu.

Jeśli w tym ironicznie brzmiącym stwierdzeniu zawarta jest jakaś przesada, to naprawdę – proszę mi wierzyć – nie ma jej znów tak wiele. Przebieg ostatnich wypadków stawia nas wobec całej serii fundamentalnych pytań z pogranicza ekonomii, etyki, politologii, psychologii. Na większość z nich brak przy tym wciąż jeszcze dobrych odpowiedzi. Sformułujmy garść z tych najbardziej frapujących kwestii, do których rozjaśnienia zdołamy się pewnie trochę w nowym roku zbliżyć, ale z pewnością ich jeszcze nie rozstrzygniemy.

Jaki wpływ na funkcjonowanie gospodarki światowej może mieć wejście do gry w sektorze prywatnym państwowych funduszy?

Jak po pozyskaniu znaczących państwowych udziałowców zmieni się funkcjonowanie wielkich prywatnych instytucji finansowych o charakterze globalnym? Jak na udziały państwowych funduszy w bankach zareagują tradycyjni akcjonariusze? Co z tym fantem poczną konkurenci, którzy nie dorobili się kontrowersyjnych udziałowców otwierających potencjalnie drogę do ekspansji na trudno dotychczas dostępne, a tak przecież obiecujące rynki? Czy zainicjowane zmiany w strukturze akcjonariatu najbardziej renomowanych instytucji oznaczają rynkową nacjonalizację części globalnego systemu finansowego przez nieliberalne reżimy? A może, wręcz na odwrót, jest to raczej wstęp do odideologizowania i dalszego urynkowienia nieliberalnych demokracji? Jak to wpłynie na relacje między liberalnymi a nieliberalnymi reżimami? Jaki wpływ na funkcjonowanie gospodarki może mieć wejście do gry w sektorze prywatnym państwowych funduszy inwestycyjnych, aktywnych już nie tylko w sferze realnej, ale i w sektorze finansowym? Jakie zasady corporate governance przykładać do tego rodzaju inwestycji? Co wreszcie mają z tym począć rządy i regulatorzy rynku?

Odpowiedź na każde z tych pytań może mieć charakter dywagacji. Jest oczywiście możliwe, że dysponujące ponad 2 bln dolarów państwowe SWF będą pasywnymi inwestorami, nakierowanymi na dochody wyższe od tych osiąganych przy tradycyjnej alokacji rezerw dewizowych. I nic się wówczas nie stanie. Po prostu fundusze państwowe z nieliberalnej części świata zastąpią wówczas na chwilę demokratyczne rządy w ich tradycyjnej roli „pożyczkodawcy ostatniej instancji“.

Jednocześnie wejście państwowych funduszy do osłabionego kryzysem światowego sektora finansowego, gdzie właściwa wycena ryzyka jest dziś praktycznie niewykonalna, wydaje się sprzeczne z powszechnie deklarowanym celem, jakim jest wyłącznie uzyskanie wyższej stopy zwrotu z inwestowanych rezerw.

Jedno jest pewne: nierównowaga w skali globalnej, która zaczęła narastać jeszcze pod koniec ubiegłego wieku, doprowadziła do najgłębszego w powojennej historii kryzysu zaufania do wiodących prywatnych instytucji finansowych rynkowej gospodarki. A zaproponowane wyjście, które ma uchronić światową gospodarkę przed zapaścią, otwiera przed nami drzwi w nieznane.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację