Te zagwarantował sobie koncesjonariusz za to, że płatną trasą nie będzie jeździć, przynajmniej na początku, tyle aut, by inwestycja była opłacalna. Minister Polaczek chciał też zaoszczędzić na samej budowie. Teraz rząd Tuska za to zapłaci.
Faktycznie, ponad dwa lata temu, kiedy średnia cena budowy kilometra autostrady wynosiła ok. 5 - 6 mln euro, mogło się to udać. Zwłaszcza że GTC chciało wówczas budować za (aż) 7,4 mln euro. Ostatecznie sprawa koncesji oparła się o sąd, a termin rozpoczęcia budowy odsuwał się w czasie coraz bardziej. GTC chciało zacząć w kwietniu 2007, rząd też w kwietniu, ale już rok później.
Budowa odcinka do Torunia nie ruszyła po dziś dzień. Wzrosły tylko jej koszty. Niebagatelnie, bo o około 600 mln euro. Aby otworzyć pozycję negocjacyjną w sprawie tej ceny, premier Tusk sięgnął niedawno do niecodziennego argumentu – zapowiedział, że jedną z opcji przyspieszenia budowy dróg jest... rezygnacja z autostrad i zastąpienie ich technicznie prostszymi i tańszymi drogami ekspresowymi. Można powiedzieć, że przygotowania do realizacji tego planu już ruszyły – w tym roku rząd chce zakończyć budowę 1,5 km trasy A2.
O tym, w jak fatalnym stanie są nasze drogi i jak bardzo potrzebujemy nowych autostrad i tras ekspresowych, przekonaliśmy się chyba wszyscy w ostatnią niedzielę. Cała Polska stała wtedy w kilkudziesięciokilometrowych korkach. Dlatego drogi to już nie tylko kwestia ewentualnej kompromitacji w czasie euro 2012 w oczach zachodnich kibiców. Kierowcy chcą się swobodnie poruszać po kraju. Ze średnią prędkością przekraczającą 30 km na godzinę.