Porozmawiajmy poważnie nie tylko o inflacji

Bez znajomości teorii pieniądza nie można dyskutować o inflacji – twierdzi Andrzej Kaźmierczak, prof. SGH w Warszawie

Publikacja: 04.08.2008 04:38

Red

Z wielką uwagą przeczytałem w „Rzeczpospolitej” z 28.07 2008 r. artykuł pana Macieja Bukowskiego zatytułowany „Dyskutujmy o inflacji na poważnie”. Jest to cenny przyczynek nie tylko do teorii inflacji, ale i teorii pieniądza. Ze znajomością jednak tej drugiej kwestii u autora nie jest dobrze.

Pan Maciej Bukowski pisze, że „…inflacja kosztowa nie istnieje. Jedynym źródłem inflacji (…) jest nadmierna, a więc przekraczająca tempo przyrostu globalnego produktu dynamika kreacji pieniądza”. W innym zaś miejscu konstatuje, iż „…inflacja jest zjawiskiem stricte monetarnym, tzn. jej jedynym źródłem jest kreacja pieniądza w tempie przekraczającym wzrost wolumenu transakcji rynkowych. Wzrost wszystkich cen w gospodarce (...) świadczy o tym, że firmy i gospodarstwa domowe mają zbyt łatwy dostęp do pieniądza w postaci zbyt tanich, a przez to chętniej zaciąganych kredytów i pożyczek”. Tyle ze znajomości teorii pieniądza przez członka Zespołu Doradców Strategicznych Premiera Rzeczypospolitej.

Pan Maciej Bukowski dzieli się z czytelnikami „Rzeczpospolitej” wiedzą popularną w praktyce gospodarczej krajów wysoko rozwiniętych w latach 70. ubiegłego wieku. Jednak od tego okresu nauka ekonomii uczyniła znaczny krok naprzód w sferze teorii pieniądza. Do tego stopnia, że banki centralne nie wyznaczają już celu polityki pieniężnej w postaci przyrostu agregatów pieniężnych, czyli w formie kontroli podaży pieniądza. Wiedza autora trąci nawet rozważaniami teoretycznymi Irwinga Fishera z lat 20. ubiegłego wieku. To właśnie w ilościowej teorii pieniądza Irwinga Fishera wspomina się o dziwacznej kategorii wolumenu transakcji gospodarczych, którą pan Buczyński wymienia. Chcę bowiem autora zapytać, czy jest w stanie podać dane statystyczne o wolumenie transakcji w gospodarce tak, jak on pisze? Czy można dodawać ilość sprzedawanych ziemniaków do ilości sprzedawanych lokomotyw czy ilości sprzedawanego mleka?

[wyimek]Zjawisko monetaryzacji gospodarki wzięło się stąd, że potrzebuje ona pieniądza nie tylko do obsługi obrotu dobrami i usługami, ale i transakcji czysto finansowych[/wyimek]

Ale nawet nie to jest najważniejsze.1. Jeżeli podaż pieniądza powinna rosnąć w tempie przyrostu PKB, to dlaczego obecnie podaż pieniądza w krajach wysoko rozwiniętych przekracza wielokrotnie wartość PKB? Skąd się wzięło zjawisko monetyzacji gospodarki? Wzięło się stąd, że gospodarka potrzebuje pieniądza nie tylko na obsługę transakcji związanych z obrotem dobrami i usługami, ale także transakcji czysto finansowych, niezwiązanych z podziałem dóbr materialnych. Te transakcje rozwijają się niezwykle dynamicznie. I mimo iż podaż pieniądza jest wielokrotnie wyższa od PKB, to nie obserwujemy tam hiperinflacji. A tezy pana Macieja Bukowskiego powinny do tego prowadzić.

2. Pan Bukowski nie rozróżnia do końca przyczyn od skutków inflacji. Wzrost podaży pieniądza może wywoływać inflację, to prawda. Ale wzrost podaży pieniądza może być też następstwem wzrostu cen. Jeżeli ceny rosną, to trzeba emitować coraz więcej pieniądza dla obsługi nominalnie większej wartości transakcji w gospodarce. Ale tylko nominalnej, a nie realnej. W ujęciu realnym podaż pieniądza pozostaje taka sama. Tyle że wszystko liczy się na wyższym poziomie. Jeżeli nie powiększymy podaży, gdy ceny rosną, pojawią się zatory płatnicze, czyli klasyczny przejaw niedoboru pieniądza.

3. Autor zapomina o szybkości krążenia pieniądza, na którą ma wpływ wysokość rynkowej stopy procentowej. Jeżeli pieniądz krąży szybciej, potrzeba go mniej. I odwrotnie, jeżeli szybkość krążenia pieniądza zwalnia, to trzeba go więcej wyemitować, bo tego potrzebuje gospodarka. A na szybkość krążenia pieniądza wpływa skłonność do oszczędzania społeczeństwa. A ta z kolei zależy od wysokości stopy procentowej w bankach. Wahania szybkości krążenia pieniądza i popytu na pieniądz w związku ze zmianami stopy procentowej ewidentnie dowodzą, że nie ma ścisłego związku między podażą pieniądza a cenami, jak sugeruje to Maciej Bukowski.

4. Wspomniałem już, że w krajach wysoko rozwiniętych już dawno zarzucono kontrolę podaży pieniądza jako cel polityki pieniężnej. Środkiem do kontroli inflacji jest kształtowanie stóp procentowych na rynku międzybankowym przez bank centralny. Ważna jest stopa procentowa, a nie podaż pieniądza. Zauważono bowiem brak związku między przyrostem podaży pieniądza a zmianami cen. Tak zresztą też było w latach 90. w Polsce. Ogromnym przyrostom podaży pieniądza towarzyszyła systematyczna obniżka inflacji.

5. Na jakiej podstawie autor twierdzi, że w Polsce jest wysoki przyrost podaży pieniądza i kredytów? W ujęciu nominalnym jest on umiarkowany, rzędu kilkunastu czy dwudziestu kilku procent. Inna sytuacja jest może w przypadku kredytów hipotecznych, ale akurat te nie wywołują silnego wzrostu cen artykułów powszechnego użytku, tak jak to jest obecnie w Polsce.

6. Twierdzenie, że wzrost kosztów nie wywołuje wzrostu cen, oznacza utratę kontaktu autora z rzeczywistością. Czy wzrost cen nośników energii i nieurodzaj w rolnictwie nie przyczyniły się do wzrostu cen w Polsce? Czy autor chce powiedzieć, że światowe ceny ropy naftowej i gazu nie przełożyły się na podwyżki gotowych produktów?

[wyimek]Bank centralny ma wpływ jedynie na inflację popytową. Nie ma wpływu np. na ceny energii[/wyimek]

To wzrost kosztów i cen wymusza przyrost podaży pieniądza. Bank centralny może podwyższać stopy procentowe, ale inflacji nie zwalczy. Bank centralny ma wpływ tylko na inflację popytową, a nie kosztową. Nie ma bowiem wpływu na ceny nośników energii czy zbiory w rolnictwie. Tę prawdę zrozumiał prezes Fedu Ben Bernanke. I dlatego prowadził politykę obniżek, a nie podwyżek stóp procentowych.

A propos nadmiernej kreacji kredytów hipotecznych przez banki. Trzeba było ich nie sprzedawać, to wtedy możliwa byłaby większa kontrola ich działalności.

[i]Prof. Andrzej Kaźmierczak - autor jest profesorem w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie i członkiem Komitetu Nauk o Finansach PAN[/i]

Z wielką uwagą przeczytałem w „Rzeczpospolitej” z 28.07 2008 r. artykuł pana Macieja Bukowskiego zatytułowany „Dyskutujmy o inflacji na poważnie”. Jest to cenny przyczynek nie tylko do teorii inflacji, ale i teorii pieniądza. Ze znajomością jednak tej drugiej kwestii u autora nie jest dobrze.

Pan Maciej Bukowski pisze, że „…inflacja kosztowa nie istnieje. Jedynym źródłem inflacji (…) jest nadmierna, a więc przekraczająca tempo przyrostu globalnego produktu dynamika kreacji pieniądza”. W innym zaś miejscu konstatuje, iż „…inflacja jest zjawiskiem stricte monetarnym, tzn. jej jedynym źródłem jest kreacja pieniądza w tempie przekraczającym wzrost wolumenu transakcji rynkowych. Wzrost wszystkich cen w gospodarce (...) świadczy o tym, że firmy i gospodarstwa domowe mają zbyt łatwy dostęp do pieniądza w postaci zbyt tanich, a przez to chętniej zaciąganych kredytów i pożyczek”. Tyle ze znajomości teorii pieniądza przez członka Zespołu Doradców Strategicznych Premiera Rzeczypospolitej.

Pozostało 85% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację