Poznań może być przełomem

Z Yvo de Boerem, sekretarzem wykonawczym sekretariatu Konwencji Klimatycznej ONZ, rozmawiają Magdalena Kozmana i Łukasz Ruciński

Publikacja: 24.09.2008 04:56

Yvo de Boer

Yvo de Boer

Foto: Rzeczpospolita, Darek Golik

Polska jest przygotowana do grudniowej konferencji klimatycznej ONZ w Poznaniu – stwierdził w poniedziałek Yvo de Boer. Oby ta ocena nie okazała się na wyrost. Spotkanie w Poznaniu będzie największym w Polsce wydarzeniem o charakterze międzynarodowym. Uczestniczyć w nim będzie nawet 10 tys. delegatów. Poznań będzie ważnym, bo przedostatnim etapem przygotowań do przyszłorocznej konferencji w Kopenhadze, która ma doprowadzić do nowego porozumienia w sprawie redukcji emisji CO2. Obowiązujący protokół z Kioto traci bowiem ważność w 2012 r.

Powiedział pan kiedyś, że większość obaw związanych ze zmianami klimatu dotyczy ekonomii, a nie środowiska. Jakie to obawy?

Yvo de Boer: Z jednej strony kraje uprzemysłowione, np. Unii Europejskiej, boja się, że nałożenie obowiązków związanych z ochroną klimatu spowoduje, iż ich firmy przeniosą się do krajów rozwijających się. Z drugiej, kraje rozwijające się obawiają się, że walka z globalnym ociepleniem może spowolnić ich wzrost gospodarczy. Dlatego musimy znaleźć porozumienie, które obejmie wszystkie kraje i nie będzie powodowało zakłóceń w ich gospodarkach. A jednocześnie zagwarantuje rzeczywiste ograniczenie ocieplenia klimatu.

Jednak podejście do ochrony klimatu poszczególnych państw jest bardzo różne. Jest szansa na kompromis?

Musimy poczekać na rozstrzygnięcie prezydenckich wyborów w Stanach Zjednoczonych. Jeśli USA się nie zaangażują, to trudno sobie wyobrazić, by inne główne kraje uprzemysłowione zgodziły się na ograniczenia emisji. A wtedy całe porozumienie o ochronie klimatu rozpadłoby się. Tego się jednak nie obawiam. Jestem spokojny o wynik amerykańskich wyborów prezydenckich, bo zarówno McCain, jak i Obama chcą się włączyć w negocjacje nad globalnym porozumieniem chroniącym klimat. Chcą także ustanowić ambitną strategię w swoim kraju, której centrum będzie system handlu prawami do emisji.

Z drugiej strony Chiny w ostatnim roku nakreśliły bardzo ambitną krajową strategię ochrony środowiska, Indie idą w ich ślady. Korea Południowa zadeklarowała, że ustanowi narodowe cele redukcji emisji CO2 w przyszłym roku, Australia po wielu latach przystąpiła do protokołu z Kioto.

Tymczasem w Poznaniu będą dwie delegacje amerykańskie: starej administracji i nowo wybranego prezydenta.

To nie jest tak, że nowy prezydent, kiedy zostanie wybrany, dopiero zacznie się zastanawiać nad czekającymi go problemami. Spotkałem się z McCainem i administracją Obamy – oni już przygotowują strategie walki ze zmianami klimatycznymi. Jestem przekonany, że bardzo szybko USA określą swoja pozycję i w Poznaniu prezydent elekt przekaże jasny sygnał, jakie ma stanowisko w sprawie porozumienia zastępującego obecny protokół z Kioto. Z drugiej strony nowa administracja USA zacznie w pełni działać prawdopodobnie dopiero w kwietniu lub maju. Mamy więc bardzo mało czasu do grudniowej konferencji w Kopenhadze w 2009 r.

Nowe porozumienie klimatyczne ma szansę być zawarte dopiero w Danii. Jakie jest więc znaczenie Poznania?

Właśnie w Poznaniu po raz pierwszy będzie negocjowany szczegółowy tekst porozumienia: co proponują państwa w kwestii pomocy finansowej, transferu technologii, jak redukować emisje, jak się przystosować do zmian klimatycznych. Wtedy po raz pierwszy pojawi się na stole wspólny tekst do negocjacji. Pod tym względem Poznań jest punktem zwrotnym.

Polska, gospodarz konferencji, jest w wyjątkowo trudnej sytuacji – ok. 95 proc. energii wytwarza z węgla. Dostosowanie się do wymogów porozumienia negocjowanego w Poznaniu będzie dla nas wyjątkowo kosztowne.

Problemem jest to, że teraz nie mamy prawie żadnych opłat za zanieczyszczanie. Niezależnie od tego, czy wykorzystuje się do produkcji energii źródła odnawialne, czy też węgiel, cena końcowa jest porównywalna. Jest możliwe wykorzystanie zaawansowanych technologii do produkcji czystszej energii z węgla, ale wszystko rozbija się o koszty. Dopóki nie uda nam się uwzględnić kosztów środowiskowych w cenie produktu, nie będzie impulsu do rozwoju nowych, czystych technologii. Dlatego potrzebujemy porozumienia klimatycznego, które ustanowi cenę zanieczyszczania środowiska. Ważne jest też, czy kraje wokół Polski także przyjmą normy redukcji emisji. Jeśli tak, firmy działające w Polsce nie będą miały wyjścia. Choć muszę zauważyć, że nie spotkałem się z przypadkiem, by przedsiębiorstwo przenosiło produkcje z powodu norm ochrony środowiska.

Co się stanie, jeśli w Kopenhadze nie uda się osiągnąć porozumienia?

Część krajów, przede wszystkim UE, i tak nie zrezygnuje z ograniczania emisji CO2. Podobnie Kalifornia i inne stany, które już mają system handlu praw do emisji. Również Japonia i Australia przygotowują takie systemy. Jednak jeżeli nie będzie porozumienia, koszty walki z ociepleniem tylko wzrosną. Porównam to do rynku walutowego – mamy szanse ustanowienia jednej waluty dla zmian klimatu. Jeśli tego nie osiągniemy, każdy pozostanie przy swojej walucie, co wszystkim tylko utrudni funkcjonowanie.

Yvo de Boer pełni funkcję sekretarza wykonawczego sekretariatu Konwencji Klimatycznej ONZ od sierpnia 2006 r. Sprawami klimatu zajmuje się od 1994 r. Brał udział m.in. w przygotowaniu stanowiska UE w negocjacjach protokołu z Kioto

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację