Koszty pakietu są rozłożone nierówno

- W żadnym kraju europejskim budżet nie zarabia na podatkach ekologicznych. Zawsze są one rekompensowane obniżeniem innych obciążeń, żeby nie zdusić gospodarki - mówi Tomasz Żylicz, dziekan Wydziału Nauk Ekonomicznych UW

Publikacja: 04.12.2008 03:15

Koszty pakietu są rozłożone nierówno

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

[b]Rz: Podczas otwarcia konferencji w Poznaniu premier Danii stwierdził, że pakiet klimatyczno-energetyczny UE uwzględnia obawy Polski. Zgadza się pan?[/b]

[b]Tomasz Żylicz:[/b] Nie. Polska naprawdę jest specyficznym krajem, jeśli chodzi o energetykę. Jesteśmy uzależnieni od węgla. Unia radzi nam zastąpienie węgla gazem, który mimo że jest paliwem kopalnym, jest znacznie czystszy. Polska oponuje, bojąc się dyktatu Gazpromu i możliwości zakręcenia kurka. Na to partnerzy europejscy odpowiadają, że przecież wtedy będziemy mogli sprowadzać gaz na przykład z Norwegii, Algierii czy nawet Kuwejtu. Tyle tylko, że z ekonomicznego punktu widzenia Polsce, przynajmniej na razie, nie opłaca się kupować gazu od innych firm niż Gazprom. Moglibyśmy to robić pod warunkiem, że ktoś zrekompensuje te dodatkowe koszty. Ale na to już Unia się nie zgadza. Problem z pakietem polega na tym, że traktuje on Unię jako całość, a więc bierze jako punkt odniesienia jakąś średnią, od której Polska bardzo odbiega.

[b]Na czym miałby polegać kompromis w sprawie pakietu?[/b]

Przyjmujemy, że pakiet jest efektywny ekonomicznie, to znaczy korzyści z niego wynikające przeważają nad kosztami. Jednak koszty nie są rozłożone równomiernie. Potrzebny jest mechanizm, który sprawi, że kraje Unii wezmą na siebie część kosztów przypadających na państwa, w których – tak jak w Polsce – będą one wyższe.

Według propozycji UE zakłady produkcyjne miałyby kupować na aukcjach całość praw do emisji CO[sub]2[/sub]. Wpływy ze sprzedaży mają trafić do budżetu państwa. Mówi się, że w przypadku Polski może to być nawet 5 mld euro rocznie. Kusząca suma, mimo to polski rząd krytykuje pomysł aukcji.W żadnym kraju europejskim budżet nie zarabia na podatkach ekologicznych. Zawsze są one rekompensowane obniżeniem innych obciążeń, żeby nie zdusić gospodarki.

[b]Dlaczego zatem firmy protestują przeciw aukcjom?[/b]

Nikt nie wierzy, że podatek ekologiczny będzie rzeczywiście neutralny. Choć w tych przypadkach, które badałem, ekologiczne reformy fiskalne były uczciwe. Podręcznikowym przykładem jest szwedzki podatek od emisji tlenków azotu. Firmy mają jednak podstawy do obaw. Już pojawiają się opracowania, co zrobić z tymi 5 mld euro z aukcji, które dostanie budżet – na co je przeznaczyć: na biednych, na drogi czy inne cele. Przedsiębiorcy się boją, że gdy już ta pula zostanie rozdysponowana, rząd nie znajdzie pieniędzy na zrekompensowanie im kosztów aukcji. Jakieś kwoty mogą wyparować z systemu.

Firmy boją się też spekulacji uprawnieniami do emisji. Polski rząd chce, by Unia wprowadziła korytarz cenowy wyznaczający limity cen pozwoleń. Propozycja ma podobno szansę na akceptację.

Mimo że opracowania przewidujące możliwość ataków spekulacyjnych pojawiają się regularnie, jeszcze ani razu do nich nie doszło. A są rynki, na których handel emisjami odbywa się już od ponad 20 lat – na przykład uprawnieniami do emisji SO[sub]2[/sub] w USA. Korytarz nie jest mechanizmem rynkowym, ktoś będzie musiał zarządzać handlem i decydować, od kogo kupić lub komu sprzedać w przypadku nadwyżki popytu nad podażą i odwrotnie. Szczerze mówiąc, współczuję temu, kto to będzie robił.

Głównym argumentem polskiego rządu przeciw pakietowi jest to, że podniesie on ceny energii i w konsekwencji spowolni wzrost PKB.Badania prowadzone w USA nie wykazały korelacji między kosztami energii a tempem rozwoju. Ceny prądu szły w górę, ale gospodarka potrafiła się dostosować.

[b]Rz: Podczas otwarcia konferencji w Poznaniu premier Danii stwierdził, że pakiet klimatyczno-energetyczny UE uwzględnia obawy Polski. Zgadza się pan?[/b]

[b]Tomasz Żylicz:[/b] Nie. Polska naprawdę jest specyficznym krajem, jeśli chodzi o energetykę. Jesteśmy uzależnieni od węgla. Unia radzi nam zastąpienie węgla gazem, który mimo że jest paliwem kopalnym, jest znacznie czystszy. Polska oponuje, bojąc się dyktatu Gazpromu i możliwości zakręcenia kurka. Na to partnerzy europejscy odpowiadają, że przecież wtedy będziemy mogli sprowadzać gaz na przykład z Norwegii, Algierii czy nawet Kuwejtu. Tyle tylko, że z ekonomicznego punktu widzenia Polsce, przynajmniej na razie, nie opłaca się kupować gazu od innych firm niż Gazprom. Moglibyśmy to robić pod warunkiem, że ktoś zrekompensuje te dodatkowe koszty. Ale na to już Unia się nie zgadza. Problem z pakietem polega na tym, że traktuje on Unię jako całość, a więc bierze jako punkt odniesienia jakąś średnią, od której Polska bardzo odbiega.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką