Najwyższa Izba Kontroli obchodzi swoje 90-lecie. Jednocześnie trwają prace nad zmianą ustawy o NIK. NIK powstała w celu kontroli aparatu państwowego. Z upływem czasu jej uprawnienia, drogą zmiany przepisów i rozszerzającej ich interpretacji, zaczęły być rozciągane na prywatne podmioty gospodarcze.

Ustawa przewiduje, że NIK może również kontrolować działalność przedsiębiorców w zakresie, w jakim wykorzystują oni majątek lub środki państwowe czy komunalne. Przepis ten jest odczytywany przez NIK jako dający prawo kontroli np. każdej spółki akcyjnej, w której choćby jedną akcję posiada Skarb Państwa. Zakresem kontroli są więc objęte liczne spółki sprywatyzowane, w których pozostała tzw. państwowa resztówka akcji.

Choć sprawa poprawności takiego rozumowania budzi dyskusje, takie spółki z reguły poddają się kontroli NIK w obawie przed możliwością kary. Kto bowiem uchyla się od kontroli NIK lub utrudnia jej prowadzenie, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny. Groźba ta zwykle wystarcza, by zarząd spółki poddał się kontroli.

Zakres kontroli NIK jest bardzo szeroki i obejmuje ocenę nie tylko legalności, ale także gospodarności, celowości i rzetelności. Sprawdzenie tych aspektów wymaga od kontrolującego umiejętności oceny tzw. ryzyka gospodarczego i biegłości w sprawach gospodarczych. Kontrolerami są jednak etatowi pracownicy NIK, siłą rzeczy o ograniczonym doświadczeniu gospodarczym. Niejednokrotnie więc trudno im weryfikować decyzje gospodarcze, choćby w takich kwestiach, jak dopuszczalny stopień ryzyka czy poprawność ceny ustalonej w drodze negocjacji. Nawet tam, gdzie np. cenę wyznacza rynek, możliwe jest przyjęcie przez kontrolujących innych sposobów wyceny niż przyjęte przez danego przedsiębiorcę.

Zbiega się to z ogólnością pewnych przepisów karnych dotyczących sfery gospodarczej, takich jak np. osławiony artykuł 585 kodeksu spółek handlowych, penalizujący działanie na szkodę spółki przez członków jej zarządu, rady nadzorczej lub likwidatora. Obawy przed kontrolą NIK i postępowaniem karnym działają czasami paraliżująco na zarządy. Np. bezpieczniej jest dopuścić do przegrania ewentualnego sporu przed sądem, niż zawrzeć ugodę eliminującą niebezpieczeństwo takiej przegranej. To tylko przykład, kiedy nadmierna kontrola i penalizacja działań gospodarczych obraca się przeciwko efektywności ekonomicznej tychże działań.