Kupmy Polsce tabletkę, bo będzie potrzebować kuracji

- Czy to sprawiedliwe, że wszyscy jako podatnicy musimy teraz płacić za lekarstwo na amerykańskiego kaca? - pytamy prof. Kazimierza Łaskiego, konsultanta naukowego w Wiedeńskim Instytucie Międzynarodowych Studiów Ekonomicznych

Publikacja: 11.05.2009 02:22

Kupmy Polsce tabletkę, bo będzie potrzebować kuracji

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b]RZ: Czy to, co teraz robią kraje rozwinięte na świecie ze Stanami Zjednoczonymi na czele, czyli pompowanie grubych miliardów dolarów i euro w gospodarkę, to dobra droga do szybkiego wyjścia z kryzysu?[/b]

[b]Kazimierz Łaski:[/b] W istniejącej sytuacji nie ma innego wyjścia. George W. Bush powiedział, że Wall Street upiła się, ale skutki tego pijaństwa są światowe, wszyscy mamy kaca. Banki odgrywają tak zasadniczą rolę w życiu gospodarczym, że trzeba robić wszystko, aby nie dopuścić do paniki. Zresztą pierwsze efekty takiego działania są już widoczne. Nie obserwujemy obrazków, które w czasie wielkiego kryzysu 1929 – 1933 roku były nagminne, czyli kolejek klientów do bankowych okienek, aby wycofać lokaty. To znaczy, że się czegoś nauczyliśmy. Wprawdzie po wypadku, ale zawsze. W latach 30. co piąty bank upadł. Obecnie do tej pory z rynku zniknął tylko jeden bank – Lehman Brothers. Choć moim zdaniem błędem było dopuszczenie do tego, bo w ten sposób ukarano ludzi, którzy zaufali bankowi. Pompowanie pieniędzy w gospodarkę nie jest receptą na szybkie wyjście z kryzysu, jest zaledwie próbą zapobieżenia najgorszym skutkom tego kryzysu.

[b]Czy w związku z tym my wszyscy jako podatnicy musimy teraz płacić za lekarstwo na amerykańskiego kaca? Czy to jest sprawiedliwe?[/b]

To nie jest w porządku, ale gdybyśmy teraz nie kupili tabletki, to już wkrótce potrzebne byłyby ogromne butle z tlenem. To kwestia minimalizacji strat. To nie jest sprawiedliwe, ale jeśli dzięki temu uniknie się większej klęski, trzeba to robić. Zresztą nie wszystko, co robią rządy, kosztuje, na przykład gwarancje depozytów nic na razie nie kosztują, a zapobiegły panicznemu wycofywaniu lokat.

[b]

Osoba, która ma nadal istotny wpływ na główny nurt ekonomiczny w Polsce – prof. Leszek Balcerowicz – krytykuje to, co robią Stany Zjednoczone.[/b]

Nie jestem do końca przekonany, ale zdziwiłoby mnie to, że profesor, który całe życie popierał politykę amerykańską, teraz dokonał zwrotu. Większość opinii publicznej popiera akcje rządu amerykańskiego. Ja się cieszę, że opinia Leszka Balcerowicza jest odosobniona, jak będzie dalej, nie wiem.

[wyimek]W sytuacji, w której się znaleźliśmy, restrykcyjna polityka fiskalna jest bardzo niebezpieczna[/wyimek]

[b]Skutkiem działań rządów w wielu wypadkach będzie znaczny wzrost deficytów budżetowych. Konieczność ich ograniczania w późniejszym czasie może skazać te kraje na lata powolnego wzrostu.[/b]

To trudno powiedzieć, najpierw musimy zobaczyć, jaki poziom te deficyty osiągną. Z pewnością przekroczą one 3 proc. PKB wymyślone przez Komisję Europejską, bo przy tak gwałtownym spadku produkcji, rzędu 5 proc., na pewno będziemy mieć wzrost deficytów. Jednak niekoniecznie jest tak, że późniejsze ich ograniczanie do 3 proc. PKB musi się dokonać przez cięcie wydatków czy podnoszenie podatków. W ten sposób nic nie osiągniemy. Deficyt spadnie w rezultacie powrotu do normalnej aktywności gospodarczej. Gdy gospodarka wróci do normalnego tempa wzrostu, to budżet sam z siebie wróci do pewnej równowagi, bo wzrost dochodów pociągnie za sobą wzrost wpływów z podatków. Wobec tego deficyt będzie się cofał. Dług publiczny natomiast, nawet jeśli wzrośnie do 60 proc. z 50 proc. PKB, to co w tym złego? Nie musimy go redukować z powrotem do 50 proc.

[b]W przypadku krajów należących do UE Bruksela będzie naciskała, aby jednak dług redukować.[/b]

Mam nadzieję, że wcześniej czy później zdrowy rozsądek zwycięży i tam. Nie ma podstaw teoretycznych do tych reguł wymyślonych w Maastricht. Te kryteria to sztuczna konstrukcja, która polityki finansowej nie zastąpi. Potrzebna jest spójna wizja, a to coś bardziej poważnego niż kilka wymyślonych granicznych wskaźników. Trzeba dbać o to, aby inflacja nie była za wysoka, a poziom zatrudnienia zbyt niski. Jeśli euro ma przeżyć, to wymaga stworzenia silnej polityki finansowej.

[b]A są zagrożenia?[/b]

Jeżeli nic się nie zmieni, moim zdaniem, tak. Na rowerze trzeba jechać, wtedy utrzymuje się równowagę. Jeśli się zatrzymujemy, staniemy, tracimy równowagę. Unia monetarna będzie udanym eksperymentem wtedy i tylko wtedy, gdy będziemy się rozwijać w kierunku dalszej wspólnej polityki pieniężnej i fiskalnej.

[b]

Wróćmy do deficytu i do Polski. Czy należy ograniczać deficyt, co stara się robić nasz rząd, czy dopuścić do jego wzrostu, aby skłaniać firmy i ludzi do inwestowania?[/b]

Deficyt budżetowy wynika z tego, że skłonność do inwestowania w gospodarce często nie dotrzymuje kroku skłonności do prywatnego oszczędzania. Jeśli taka sytuacja istnieje, to wyjściem jest albo ekspansja eksportowa – ale ona nie jest możliwa dla wszystkich krajów – albo zwiększanie deficytu. Oczywiście jest to rozwiązanie, które nie jest pozbawione ujemnych stron, ale jest ono znacznie lepsze niż to, co by nastąpiło, gdybyśmy tego nie zrobili. Inaczej bowiem spychamy zatrudnienie na niższy poziom.

[b]Czyli to, co chce robić minister finansów Jacek Rostowski, nie jest dobre?[/b]

Nie chcę komentować tego, co robi minister finansów. Natomiast jeśli mnie pani pyta, czy obecny czas kryzysu gospodarczego jest czasem właściwym na porządkowanie finansów, to ogólnie odpowiadam „nie”. Dlatego że jeśli się nie robi ekspansywnej polityki fiskalnej, to przynajmniej nie należy robić polityki ograniczania wydatków. I bez tego czeka nas redukcja produkcji i zatrudnienia. Jeśli bowiem rynek niemiecki, główny nasz rynek zbytu, spada o 5 proc., to musi się to odbić na naszym eksporcie. W sytuacji, w której się znaleźliśmy, restrykcyjna polityka fiskalna jest bardzo niebezpieczna.

[ramka][b]CV[/b]

Kazimierz Łaski jest konsultantem naukowym w Wiedeńskim Instytucie Międzynarodowych Studiów Ekonomicznych. Do 1968 r. pracował w Polsce w Szkole Głównej Planowania i Statystyki oraz był dyrektorem d’Etudes a Titre Etranger, Ecole Pratique des Hautes Etudes w Paryżu. Od 1969 roku na stałe związał się z uczelniami w Austrii i Niemczech. [/ramka]

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację