Nie wierzę w szybkie ożywienie

Jacek Rutkowski, prezes Amiki Wronki. Polski rząd za mało wspiera eksporterów, inne kraje robią znacznie więcej

Publikacja: 29.09.2009 03:56

Nie wierzę w szybkie ożywienie

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

[b]Rz: Możliwa jest druga odsłona kryzysu?[/b]

Jacek Rutkowski: Jak czytam poważne gazety, to zadziwia niesłychana różnorodność prognoz. Jedni ekonomiści mówią o modelu W, inni o U, choć moim zdaniem najbardziej prawdopodobny jest model w kształcie litery L z, oczywiście, powolnym wzrostem i odrabianiem strat. Nie wierzę w szybkie ożywienie i wzrost, ale też nie widzę przesłanek do powrotu kryzysu z taką siłą jak w ubiegłym roku. Trzeba pamiętać, że miał on podłoże w psychologii i zadziałała panika.

[b]Polski budżet jednak trzeszczy.[/b]

Owszem, w skali makro są pewne problemy, choć nie ma przesłanek do prognozowania załamania, co najwyżej spowolni się tempo wzrostu. Polski rząd zachowuje się racjonalnie, nie rzucił się do pompowania pieniędzy w gospodarkę, co spowodowałoby szybki wzrost inflacji. Moim zdaniem to wielki wróg rozwoju, bo niszczy wprost zasoby, dlatego robiąc za mało, jak mu niektórzy zarzucają, zrobił jednak dobrze. Wbrew pozorom Angela Merkel zrobiła podobnie – mówi się o miliardach pomocy, ale chodzi głównie o udzielane firmom gwarancje.

[b]Jaka jest sytuacja na rynku AGD w Polsce? Początek roku był zaskakująco dobry? [/b]

Faktycznie, dane za pierwsze półrocze pokazały wzrost wartościowy ponad 4 proc., choć ilościowo widać spadek. W całym roku nie oczekujemy zauważalnego wzrostu, raczej wyniku w okolicach zera, może 1 – 2 proc. w górę. Dlatego w obecnym półroczu liczymy się ze spadkiem wartości rynku.

[b]Na tle innych krajów jest nieźle?  [/b]

To zależy – w Niemczech obserwujemy już stabilizację w okolicach zera z możliwym wzrostem lub spadkiem w granicach 1 proc., zależnie od kwartału. Jednak w Rosji rynek stracił 38 proc. wartości, w Danii 15 proc. To dla nas bardzo ważne rynki, podobnie jak brytyjski. W tym roku powinniśmy jednak podwoić wartość eksportu do tego kraju do poziomu 50 mln zł.

[b]Czy rząd robi wystarczająco dużo, aby pobudzać sprzedaż? We Włoszech klienci, wymieniając stary sprzęt na energooszczędny, nie płacą VAT.[/b]

Jeśli chodzi o wspieranie sprzętu bardziej efektywnego energetycznie, to jestem zdecydowanie za. Podobny pomysł miał rząd duński, holenderski, trwa dyskusja w Niemczech. Pojawiają się też takie pomysły w Polsce, w październiku spotykamy się w tym celu w ramach organizacji producentów CECED. Popieranie oszczędnych sprzętów ma sens, zwłaszcza w przypadku lodówek, które są włączone cały czas. Z innych sprzętów AGD korzystamy rzadziej. Natomiast jeśli ma chodzić wyłącznie o pobudzanie popytu, to jako ekonomista nie zgadzam się z takimi pomysłami. Dla jednej branży jest to może dobre, ale efektem jest jedynie przesunięcie popytu z innej, więc i tak wychodzimy na zero.

[wyimek]Rząd powinien wspierać polski eksport, przede wszystkim na rynki wschodnie. Przed kryzysem było to 35 proc. naszej sprzedaży zagranicznej[/wyimek]

[b]Czy wsparcie polskiego eksportu jest wystarczające?[/b]

W tym przypadku trzeba robić zdecydowanie więcej, zwłaszcza w przypadku obecności polskich firm na rynkach wschodnich, dla nas bardzo istotnych. Przed kryzysem było to

35 proc. naszego eksportu. Wcześniej nie można było mówić o jakimkolwiek wsparciu, zaczyna się to powoli zmieniać. Chodzi głównie o problem ubezpieczenia. Słoweński rząd dla Gorenje, naszego głównego konkurenta na rynkach wschodnich, ubezpiecza cały eksport. W Polsce KUKE zaczyna to robić, ale w zdecydowanie zbyt małym stopniu. 

[b]Chodzi głównie o Rosję?[/b]

Euler Hermes czy Coface nie udzielają ubezpieczeń eksportu do tego kraju, choć na innych rynkach tak. Z ich punktu widzenia ryzyko transakcji jest za duże, dlatego rola rządu jest ogromna i czekamy na zmiany. Otrzymaliśmy już pierwsze limity od KUKE, ale są zdecydowanie niewystarczające. A to jedyna instytucja, która może nam pomóc w walce na tamtych rynkach.

Może byłoby lepiej, gdyby kilka lat temu Amica uruchomiła w Rosji swoją fabrykę?

Gdybyśmy nie odwołali tego projektu, mielibyśmy już ostatniej zimy ogromne problemy. Decyzja była jak najbardziej słuszna, to nie jest czas na tak ryzykowne operacje. Gdy podejmowaliśmy decyzje, chyba nie wzięliśmy pod uwagę wszystkich elementów. Stosunki polityczne między krajami znacznie się pogorszyły, a w przypadku interesów w Rosji ma to ogromne znaczenie.

[b]Rezygnujecie z budowy?[/b]

W perspektywie kilku lat nie spodziewam się rozpoczęcia inwestycji. Jeśli chodzi o grunt, który kupiliśmy, mamy czas na decyzje do 2012 r., później wygasają pozwolenia. Nie włożyliśmy w projekt wielkich kwot, będziemy raczej chcieli go sprzedać. Wykonaliśmy tylko kilka prac przygotowujących, jeśli znajdzie się chętny, możemy odzyskać ok. 2 – 3 mln zł.

[b]To perspektywiczny rynek?[/b]

Niedawno tam byłem, nasza sprzedaż zaczyna rosnąć. Pierwsze półrocze było fatalne – o ile w dobrych miesiącach 2008 r. w Rosji nasze przychody wynosiły 7 – 8 mln euro, to w tym roku – 2 mln euro. Wrzesień powinniśmy jednak już skończyć na poziomie 4 mln euro, październik będzie jeszcze lepszy. Ten kraj będzie się podnosił z kryzysu zdecydowanie dłużej – w Rosji sytuacja gospodarcza jest silnie związana z cenami ropy i gazu. Nie zostały też przeprowadzone gruntowne reformy, napływ inwestycji jest utrudniany.

[b]Jaki ma to wpływ na wyniki spółki?[/b]

Zanotowaliśmy prawie 14 mln zł straty, choć spodziewaliśmy się większej. Mogę sobie pozwolić na lekki optymizm – w sierpniu nasze udziały w polskim rynku wyniosły 18 proc. wartościowo i 24 proc. ilościowo. Odzyskujemy klientów w Polsce, Rosji, dobrze idzie eksport – trzeci kwartał pod względem obrotów będzie na pewno lepszy niż w 2008 r., trudno powiedzieć, jak będzie z marżami, ale wynik będzie na pewno lepszy niż w drugim. Na pewno zmniejszymy stratę, cały rok chcemy zakończyć z kilkoma milionami zysku. Obroty też wzrosną, decydujące będą ostatnie miesiące. O tej porze 2008 r. spodziewaliśmy się rocznego zysku na poziomie 20 mln zł, skończyło się na 8 mln zł, bo ostatni kwartał był bardzo słaby zwłaszcza w Rosji i na Ukrainie.

[ramka][b]CV[/b]

Jacek Rutkowski w 1972 r. skończył ekonomikę handlu zagranicznego w WSE w Poznaniu. Wiele lat był przedstawicielem firm zagranicznych działających w Polsce. W 1994 r. kontrolowana przez niego Amica Holding z Bankiem Handlowym kupiła 80 proc. udziałów w Fabryce Kuchni we Wronkach. Dzisiaj jest jej głównym udziałowcem. [/ramka]

[b]Rz: Możliwa jest druga odsłona kryzysu?[/b]

Jacek Rutkowski: Jak czytam poważne gazety, to zadziwia niesłychana różnorodność prognoz. Jedni ekonomiści mówią o modelu W, inni o U, choć moim zdaniem najbardziej prawdopodobny jest model w kształcie litery L z, oczywiście, powolnym wzrostem i odrabianiem strat. Nie wierzę w szybkie ożywienie i wzrost, ale też nie widzę przesłanek do powrotu kryzysu z taką siłą jak w ubiegłym roku. Trzeba pamiętać, że miał on podłoże w psychologii i zadziałała panika.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne