Ostatnie lata przynoszą szereg zmian w strukturze właścicielskiej i sposobie zarządzania giełdami. Zaczęło się to prawie dziesięć lat temu od odchodzenia od modelu będącego jakby towarzystwem wzajemnym maklerów działających na giełdzie lub giełdy państwowej, wprowadzania akcji giełd do obrotu giełdowego i przechodzenia na model zarządzania właściwy spółkom działającym w warunkach ostrej konkurencji.
Doszło też do przejęć wielu giełd i wykształcenia się organizacji zarządzających wieloma parkietami. Tak powstały grupa NYSE Euronext obejmująca giełdę nowojorską (NYSE), Paryż, Amsterdam, Brukselę i Lizbonę oraz grupa Nasdaq-OMX obejmująca oprócz rynków w Stanach należących do Nasdaq szereg giełd europejskich, m.in. Helsinki, Kopenhagę, Sztokholm i giełdy krajów bałtyckich. Londyn przejął kontrolę nad Borsa Italiana, a Wiedeń nad Budapesztem, Pragą i Lublaną (to przedsięwzięcie o znacznie mniejszej skali).
Pojawiły się wtedy szeroko akceptowane poglądy, że skutkiem koncentracji będzie ograniczenie szans rozwoju tzw. giełd niezależnych, nienależących do żadnej grupy. Konsekwencją przejęcia przez NYSE i Nasdaq kontroli nad grupami giełd europejskich (Euronext i OMX) jest przesunięcie się zarządzania zgrupowanych tam rynków na grunt amerykański. Wszystkie grupy czy znaczące giełdy, m.in. także Deutsche Borse, dokonały też rozległych inwestycji, nabywając lub tworząc nowe rynki czy nawet spółki nieprowadzące takiej działalności, lecz mające znaczenie dla funkcjonowania grupy (np. w zakresie przygotowania oprogramowania).
Ostatnio widoczna jest potrzeba usprawniania zarządzania giełdami wynikająca z nasilającej się konkurencji MTF (Multilateral Trading Facility stworzone i zarządzane przez instytucje finansowe) i związanego z nią spadku dochodów oraz kryzysem niosącym niższe prowizje. Efekt to cięcie kosztów, w tym znaczne redukcje kadry i poszukiwanie nowych menedżerów.
Te problemy skutkują czasowym ograniczeniem zainteresowania przejęciami innych giełd, w tym zapewne GPW. Jeszcze niedawno prześcigano się w ofertach kupna znacznie mniejszych giełd, np. praskiej. Jednocześnie rozwiały się obawy co do losów tzw. giełd niezależnych. Zdają się one nadal skutecznie konkurować na rynku.