Powinniśmy uczyć polskich studentów wartości w ekonomii

Wąskie kierunki kształcenia ekonomicznego ograniczają zdolność adaptacyjną absolwentów do zmieniających się warunków otoczenia biznesu

Publikacja: 24.02.2010 03:13

Powinniśmy uczyć polskich studentów wartości w ekonomii

Foto: Fotorzepa, Jerzy Gumowski Jerzy Gumowski

Red

Uznając edukację ekonomiczną za niezwykle istotną dla ogółu społeczeństwa, z racji swoich zainteresowań i doświadczeń zawodowych chciałem skoncentrować się na problematyce wyższej edukacji ekonomicznej. Poprzedzę ją jednak dwoma uwagami o przygotowaniu młodzieży do wyższych studiów ekonomicznych.

Jestem przeciwnikiem wprowadzania do szkolnictwa średniego elementów wiedzy ekonomicznej w postaci odrębnego przedmiotu. Szkoła i tak jest przeładowana informacjami opisowymi przekazy- wanymi w sposób powierzchowny. Sądzę natomiast, że zarówno w szkole podstawowej, jak i średniej w wysoce niedostatecznym zakresie uwzględnia się w ćwiczeniach i zadaniach z poszczególnych przedmiotów przykłady nawiązujące do gospodarki rynkowej. Pod tym względem podręczniki szkolne w demokracjach zachodnich wyróżniają się dodatnio. Poza tym odnoszę się pozytywnie do przekazywania wiedzy ekonomicznej poprzez różne kółka zainteresowań, specjalizację klas czy też odczyty.

Druga uwaga odnosi się do przedmiotów ścisłych, w tym głównie matematyki. Mam na myśli nie tylko słuszny postulat obowiązkowego wprowadzenia matematyki na maturze, ale także uświadamianie młodzieży, że nie zrozumie żadnego podręcznika z ekonomii czy finansów bez podstaw matematyki.

W kwestii edukacji nasuwa mi się kilka refleksji.

Po pierwsze mamy w tej chwili „nadprodukcję” absolwentów kierunków ekonomicznych, w większości o bardzo miernym wykształceniu. Przy ogólnie niskiej jakości studiów wyższych ich kompromitujący poziom jest szczególnie widoczny na kierunkach ekonomicznych. Przyczyn jest wiele: łatwość uzyskania dyplomu studiów wyższych, uczelnie zajmujące się rozdawnictwem dyplomów w zamian za niskie czesne, dominacja studiów zaocznych, niska jakość kadry nauczającej, państwowe wyższe szkoły zawodowe, kształcenie ekonomiczne w uczelniach o odmiennym ukierunkowaniu, np. na politechnikach i akademiach rolniczych. Do bolesnej selekcji tej edukacji przyczynią się pracodawcy uwzględniający nie tyle dyplom, ile ukończoną uczelnię oraz posiadaną wiedzę i umiejętności.

Po drugie zbyt duża ilość kierunków ekonomicznych (obecnie chyba 11) jest szkodliwa. Zgadzając się w pełni z autonomią programową wyróżniających się wydziałów (prawo habilitowania), należy ograniczyć liczbę kierunków. Ukierunkowanie można uzyskać przez specjalizację na kierunkach studiów. Wyraźna natomiast ich odrębność powinna dotyczyć tylko ekonomii (elitarne studia ok. 30 proc. kierunków ekonomicznych) oraz zarządzania (studia dla potrzeb biznesu ok. 70 proc.) – naturalnie o różnym nachyleniu i specjalizacjach. Obecnie uczelnie uruchamiają kierunki w zależności od mody bez względu na posiadany kapitał intelektualny. Na przykład gdy spadła popularność zarządzania i marketingu, otwierano na uczelniach kierunek ogólnoekonomiczny bez odpowiedniej kadry. Wąskie kierunki kształcenia ekonomicznego są szkodliwe dla pracodawców, ograniczają bowiem zdolność adaptacyjną absolwentów do zmieniających się warunków otoczenia firmy.

Po trzecie pracodawcy oczekują od absolwentów studiów wyższych nie tyle opisowych i encyklopedycznych wiadomości, ile zintegrowanej wiedzy umożliwiającej formułowanie syntetycznych wniosków tak ważnych w ekonomii. Szczególnie jednak istotne jest posiadanie określonych umiejętności oraz prezentowanie wartości (postaw) istotnych dla współżycia społecznego w gospodarce. Niestety, na tych odcinkach zawodzi edukacja wyższa. Chodzi nie tylko o uniwersalne umiejętności wynikające z wykształcenia, takie jak znajomość języków obcych i technik informacyjnych, pozyskiwanie potrzebnych informacji, formułowanie syntetycznych wniosków

(np. pisanie raportu), ciągłego uczenia się, ale także o te, które ułatwią pracę w zespołach ludzkich, pełnienie funkcji przywództwa, umiejętność prowadzenia dyskusji.

[i]Autor jest prezesem Fundacji Edukacyjnej Przedsiębiorczości[/i]

Uznając edukację ekonomiczną za niezwykle istotną dla ogółu społeczeństwa, z racji swoich zainteresowań i doświadczeń zawodowych chciałem skoncentrować się na problematyce wyższej edukacji ekonomicznej. Poprzedzę ją jednak dwoma uwagami o przygotowaniu młodzieży do wyższych studiów ekonomicznych.

Jestem przeciwnikiem wprowadzania do szkolnictwa średniego elementów wiedzy ekonomicznej w postaci odrębnego przedmiotu. Szkoła i tak jest przeładowana informacjami opisowymi przekazy- wanymi w sposób powierzchowny. Sądzę natomiast, że zarówno w szkole podstawowej, jak i średniej w wysoce niedostatecznym zakresie uwzględnia się w ćwiczeniach i zadaniach z poszczególnych przedmiotów przykłady nawiązujące do gospodarki rynkowej. Pod tym względem podręczniki szkolne w demokracjach zachodnich wyróżniają się dodatnio. Poza tym odnoszę się pozytywnie do przekazywania wiedzy ekonomicznej poprzez różne kółka zainteresowań, specjalizację klas czy też odczyty.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację