[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/03/03/lukasz-rucinski-wiecej-kontroli/]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]
Trawniki, rowy i skwery usiane są tysiącami puszek, butelek i innych śmieci. Wyrzucanie ich byle gdzie to kwestia kultury osobistej i państwo niewiele może tu poradzić Jest jednak inna śmieciowa dziedzina, w której interwencja urzędników jest pilną koniecznością.
Chodzi o system nakazujący przedsiębiorcom recykling części wyprodukowanych lub sprowadzonych towarów. Na papierze wszystko gra – firmy zbierają zużyte produkty, które odbierają inne, zajmujące się ich przetwórstwem. Tylko zamiast je przetworzyć, wywożą do lasu. Skończyć z tym mogą jedynie zaostrzone, bezwzględne kontrole, i to nie tylko inspektorów środowiska, ale przede wszystkim administracji skarbowej.
Rzadko na tych łamach namawiamy do zwiększenia kontroli urzędników nad firmami. Tym razem nie ma innego wyjścia. Branża recyklingowa przeżarta jest do cna przez nielegalny proceder. Nie ma chyba w Polsce drugiej, w której firmy działające w szarej strefie odpowiadałyby za połowę rynku. Uczciwi przedsiębiorcy, którzy zainwestowali m.in. w drogie urządzenia do recyklingu, nie mają szans.
Rynek recyklingu to w dużej mierze twór sztuczny – stworzyło go państwo, nakładając na przedsiębiorców określone obowiązki. Firmy decydowały się na działalność recyklingową, wierząc, że państwo tego rynku nie zlikwiduje. Ale przyzwolenie na rozwój szarej strefy do tego właśnie prowadzi. Dlatego jej ograniczenie jest również kwestią wiarygodności państwa.