Trudno nie odnieść wrażenia, że wszyscy jakby zapomnieli o zobowiązaniach wynikających z paktu stabilności i wzrostu, zgodnie z którym deficyt finansów publicznych nie powinien przekraczać 3 proc. PKB. A to przecież jedna z podstawowych zasad, na których opiera się ekonomiczne funkcjonowanie Unii Europejskiej. Trudno było też nie zauważyć, jak sami przedstawiciele Komisji Europejskiej dawali do zrozumienia, że w kryzysie ten fiskalny gorset można poluzować.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/03/24/czurylo-budzetowy-kryzys-trwa/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Teraz uznali, że czas najwyższy na reformę finansów państw Unii. Bruksela nie wierzy też m.in. w polski plan konwergencji i rekomenduje rządowi głębsze i szybsze cięcie wydatków. Sugerowaliśmy to na łamach „Rz" w ostatnim czasie wielokrotnie. Oznacza to jednak, że rząd – jeśli będzie chciał trzymać się zaleceń Komisji Europejskiej – zmuszony będzie ciąć wydatki w 2010 i 2011 r. Czy zdecyduje się na to w latach wyborczych?
Przy okazji najnowszych zaleceń Komisji znów pojawią się pewnie wątpliwości, czy aby obowiązujące w Unii budżetowe ograniczenia nie są zbyt rygorystyczne. Nie warto jednak zmieniać reguł w trakcie gry, trzeba się do nich po prostu stosować. I to nie tylko dlatego, że w polskim przypadku spełnienie kryteriów to także warunek przyjęcia euro. Ich zachowanie pozwoli poprawić kondycję publicznych finansów, co tylko zwiększy atrakcyjność gospodarki choćby z punktu widzenia inwestorów.
Warto więc to zrobić. Nawet jeśli polski dług publiczny liczony według krajowych metod wciąż nie przekracza 50 proc. PKB.