Wzrost gospodarczy nie uratuje finansów państwa

O tym, że polskie finanse publiczne są w marnym stanie, nie trzeba chyba nikogo przekonywać - pisze Piotr Kalisz,główny ekonomista Banku Handlowego

Publikacja: 01.10.2010 03:55

Wystarczy rzucić okiem na tegoroczny deficyt fiskalny, który ma sięgnąć prawie 8 proc. PKB, a więc ponad 100 mld zł. Aby jednak uświadomić sobie skalę problemu, przydatne jest spojrzenie z dalszej perspektywy.

Jeszcze na początku roku rząd oczekiwał deficytu na poziomie 6,9 proc. PKB, przy wzroście gospodarczym sięgającym 3 proc. oraz inflacji na poziomie ok. 2 proc. Od tego czasu okazało się, że zarówno PKB, jak i ceny rosną jeszcze szybciej, co – zgodnie z logiką ekonomiczną – powinno poprawiać kondycję budżetu. Mimo to deficyt sektora rządowego i samorządowego ma być o kilkanaście miliardów wyższy, niż początkowo przewidywano.

Oczywiście można próbować bagatelizować sprawę i twierdzić, że to tylko efekt wciąż słabej koniunktury. Problem polega jednak na tym, że w długim okresie Polska nie ma co liczyć na znacznie wyższy niż obecnie wzrost gospodarczy. Nasze potencjalne tempo wzrostu to zapewne nie więcej niż 3,5 – 4 proc. i jeżeli przy takich wynikach gospodarczych nie jesteśmy w stanie zacisnąć pasa, to kiedy mamy to zrobić? Mamy czekać na 6 proc.?

Łatwo zresztą policzyć, na jakim poziomie może się kształtować deficyt strukturalny, a więc oczyszczony z wpływu dekoniunktury. Otóż według szacunków może on w 2010 r. wynieść około 7,5 proc. Dla porównania: ostatnie wiosenne prognozy Komisji Europejskiej zakładały, że wynik strukturalny na podobnym poziomie zostanie odnotowany w Hiszpanii oraz Portugalii, a więc w gospodarkach o ponoć najbardziej niepokojącej kondycji fiskalnej. A to podobno my jesteśmy zieloną wyspą.

Najdziwniejszy wydaje się jednak sposób, w jaki te problemy fiskalne mają być rozwiązywane. Otóż właśnie rozpoczyna się „ofensywa legislacyjna”, która podobno zakłada między innymi automatyczne podwyżki VAT oraz likwidację ulg, gdy dług publiczny przekroczy 55 proc. PKB.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że takie zmiany nie mają większego sensu. Jeżeli bowiem dojdzie do wzrostu długu powyżej 55 proc. PKB, ustawa o finansach publicznych i tak zmusi rząd do zdecydowanych działań. I to bardziej bolesnych niż podwyżki VAT. Dlatego może warto byłoby pomyśleć, co zrobić, aby obniżyć deficyt już obecnie, a nie jak go obniżać, gdy będzie już zbyt późno.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację