Same złe informacje

Ostatnie tygodnie i dni postawiły strategów banków inwestycyjnych w trudnej sytuacji. Niebawem powinni wskazać, jak inwestować, by w 2011 roku mieć zyski. A to coraz trudniej przewidzieć

Publikacja: 29.11.2010 00:16

Same złe informacje

Foto: Archiwum

Przed strategami zadanie karkołomne – na dniach powinni powiedzieć klientom, na których giełdach i w jakie branże warto zainwestować, by zarobić w 2011 roku. Tymczasem teraz trudno jest przewidzieć nie tylko, co stanie się w przyszłym roku, ale nawet to, co będzie w najbliższych tygodniach.

Teoretycznie w tych dniach powinien się rozpocząć na giełdach rajd Świętego Mikołaja, czyli wzrost cen akcji przed końcem roku spowodowany przebudową portfeli i chęcią pokazania jak najlepszych wyników. Problem w tym, że ostatni tydzień przyniósł tyle negatywnych wydarzeń, które mogą mieć wpływ na koniunkturę na świecie albo w konkretnych regionach, że wystarczyłoby na obdzielenie nimi przynajmniej kwartału. Widmu bankructwa Irlandii towarzyszył huk dział na granicy między Koreami, a w chwilę później eksplozja obaw, który z krajów strefy euro jest następny w kolejce po pakiet ratunkowy i czy Europie starczy pieniędzy, aby obronić wspólną walutę. Gdzieś w tle pohukiwały pogłoski, że Chiny podniosą stopy procentowe, czy wreszcie informacje z Węgier, gdzie rząd chce znacjonalizować fundusze emerytalne.

Pierwszym testem przedświątecznych nastrojów inwestorów będą najbliższe aukcje obligacji. Na dziś zaplanowana jest sprzedaż papierów belgijskich (zaangażowanie belgijskich banków w papiery krajów Półwyspu Iberyjskiego, Irlandii i Grecji jest niewiele mniejsze niż oceniane na 133 mld dolarów łączne zaangażowanie banków amerykańskich). We wtorek ma być aukcja obligacji włoskich, w środę niemieckich, a w czwartek hiszpańskich.

Narastająca niepewność na pewno nie zachęca do inwestowania w europejskie aktywa tych graczy, którzy z natury starają się unikać dużego ryzyka. Z drugiej strony ewentualne kłopoty europejskich banków, związane z niewypłacalnością kolejnych krajów strefy euro, mogą stwarzać okazję dla tych, którzy mają pieniądze. Stąd nie dziwią piątkowe słowa Aleksieja Kudrina, ministra finansów Rosji, że rosyjskie banki są zainteresowane inwestycjami w brytyjskie instytucje finansowe.

Ewentualna utrata wiary inwestorów w pozytywny rozwój sytuacji na rynkach akcji może sprzyjać tym, którzy z myślą o przyszłości bardziej odległej niż najbliższe miesiące zamierzają ponieść ryzyko i dokonywać przejęć. Może się okazać, że oferta odrzucona wczoraj jako nieatrakcyjna, wkrótce będzie oceniana jako ciekawa i godna uwagi. I jeśli zostanie powtórzona, będzie przyjęta z otwartymi ramionami.

[i]Autor jest publicystą ekonomicznym[/i]

Opinie Ekonomiczne
Dan Jørgensen: Koniec z energetycznym szantażem Rosji
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Jak zostać prezydentem
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Koniec bajek. Dług zaczyna nam ciążyć
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Bunkrów nie ma, ale też jest...
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Sławomir Mentzen i Adrian Zandberg. Gospodarczy iluzjoniści