Sytuacja uległa zmianie i decyzje rady powiązane zostały z cyklicznym ożywieniem gospodarczym. Systematyczna, choć przyjmowana z niedowierzaniem poprawa koniunktury, potem seria globalnych szoków podażowych/popytowych, zwyżki cen surowców i żywności wskazywały już latem poprzedniego roku na nieuchronność normalizacji polityki stóp procentowych w Polsce. Przez niemal 20 lat uśpione ryzyko destabilizacji oczekiwań inflacyjnych zarówno gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorstw stało się nagle wyczuwalne nawet bez zaawansowanego aparatu statystycznego.
RPP w niemal pokerowej zagrywce zignorowała pierwszy powakacyjny wystrzał NBP-owskich miar oczekiwań inflacyjnych, powołując się na niedoskonałą metodologię badania i argumentację o niskim uzwiązkowieniu polskiej gospodarki (to już poszczególni członkowie w publicznych wypowiedziach). Czas od wakacji do pierwszego kwartału 2011 r. rada, o czym świadczą nowo pojawiające się elementy komunikatów RPP, musiała spędzić na zagadnieniach z obszaru macroprudential policy (kwestie regulacji i nadzoru w sektorze bankowym oraz ich powiązania z prowadzeniem skutecznej polityki pieniężnej), prognozach rozwoju sytuacji na globalnych rynkach finansowych i prognozach kursu złotego, niejednokrotnie wyraźnie się myląc i, co gorsza, znacznie opóźniając zacieśnienie monetarne.
Uderzająca i prawdopodobnie paraliżująca, również manifestowana w komunikatach RPP, była zmienność prognoz przedstawicieli rady co do trwałości ożywienia gospodarczego i perspektyw inflacyjnych. Wreszcie jak zły sen powróciła kwestia oczekiwań inflacyjnych. Ich ostatni zaskakujący wzrost z 3,2 do 4,2 proc. jest już niezwykle trudny do zignorowania i wskazuje na ryzyko problemów ze stabilizacją oczekiwań inflacyjnych i z wiarygodnością banków centralnych w krajach rozwijających się.
W takiej sytuacji ostatnio propagowane przez pojedynczych członków RPP wizje gaszenia pożaru (podwyżka stóp o 50 pb i potem długa pauza) nie muszą być traktowane poważnie przez rynek, który taki spóźniony „wyprzedzający" ruch potraktowałby jako wyraz słabości i utraty kontroli RPP nad procesami inflacyjnymi.