Grobelny wydał, uszczęśliwił Poznaniaków, a teraz chce coś w zamian. Jak donosi „Gazeta Wyborcza" postanowił, że zorganizuje konsultacje społeczne z losowo wybraną grupą 140 mieszkańców stolicy Wielkopolski. – Dzięki (temu) dowiemy się, jakie cięcia zaakceptują mieszkańcy – mówi „GW" Grobelny. Sondaż ma trwać kilka dni, a badani otrzymają do wglądu pełny komplet danych finansowych Poznania. Koszt – 150 tys. zł.
Nasuwa się pytanie – dlaczego jeśli prezydent miasta z pełną odpowiedzialnością wydaje, nie chce przyjąć pełnej odpowiedzialności za oszczędności? Bo, że łatwiej dawać niż zabierać wiadomo od dawna. Ryszard Grobelny dając sobie za 150 tys. zł argument z cyklu „Przecież się na to zgodziliście" minimalizuje poważne ryzyko osobiste związane z utrzymaniem ciągłości przychodów. A te, jak donosi „Rzeczpospolita" są całkiem pokaźne. W 2010 r. zarobił ok. 275 tys. zł, czyli więcej niż Hanna Gronkiewicz-Waltz (też ma na koncie stadionowe dziecko, drugie w drodze). Wygląda na to, że za takie pieniądze może zrobić prawie dwa sondaże. Niech więc Grobelny się nie krępuje.
Nie tylko prezydent Poznania lubi pytać. „Orban pyta lud" – donosi „Gazeta Wyborcza". Pyta, jak przystało na silnorękiego przywódcę z charakterem o modernizację kraju. Na usta cisną się słowa z polskiego referendum sprzed lat 30-stu: „Czy jesteś za pełną realizacją programu radykalnego uzdrowienia gospodarki, zmierzającego do wyraźnej poprawy warunków życia społeczeństwa?"
Aż trudno uwierzyć, że o zdanie narodu pyta ten sam Orban, który chciał zakładać kaganiec na media, zrywał kontakty z MFW i rozmontował węgierską reformę emerytalną. Rozmach iście królewski – nie 140 osób, ale 8 milionów. Motywy jednak jakby te same – pozostanie u władzy. Tylko, że Orban gra w innej lidze, w której zasady ustala sam. „Czy należy się rozprawić się z lobby farmaceutycznym, które zawyża ceny lekarstw?" – pyta władza. Naturalnie, że trzeba! W końcu prawdziwy przywódca, prawdziwego narodu musi mieć się z kim rozprawiać. Historia pokazuje, że nic tak nie jednoczy narodu jak wspólny wróg. Tylko trzeba wpierw go znaleźć. Orban wytrwale szuka. Można podejrzewać, gdzie go to zaprowadzi. Ale gdzie doprowadzi to 8 milionów respondentów?