Zarząd komisaryczny nie grozi też budżetowi centralnemu, choć długi państwa są grubo ponad 200 proc. większe niż jego dochody.

 

Trafiło na mniejszych, może mniej zaradnych, a może z mniejszymi możliwościami manewrowania księgowego. Oni sami tłumaczą, że zadłużyli się ponad miarę, bo na czas nie dostali pieniędzy z Unii. A tajemnicą „poliszynela" jest to, że  władze samorządowe ( i nie tylko) powszechnie zapominają o zasadzie konserwatywnego planowania budżetu. Jedni robią to po to, by realizować inwestycje dotowane przez Brukselę. Inni zapisują wyższe dochody, bo śrubują potencjalne lepsze wyniki.

 

Jednej z gmin grozi zarząd komisaryczny. To zapewne słuszne działanie, ale nie zmieni filozofii planowania budżetowego. Dla samorządów pieniądze unijne były i są niepowtarzalną okazją do poprawy warunków życia. Tylko ważne jest, by były to rozsądne inwestycje. Takie, które nie są zbytkiem i których spłata nie zrujnuje finansów na wiele lat. Samorządy obowiązują dwa limity: dość restrykcyjny (jeśli się inwestuje) limit zadłużenia i rozsądny limit spłaty zobowiązań. Te nie powinny przekraczać 15 proc. dochodów. Warto pamiętać o tym drugim limicie, szczególnie w czasie rozmów rząd – samorządy, bo ważne jest nie tylko, kto pożycza, ale kto, kiedy i z czego będzie oddawał.