Jeśli już ustępuje, to zawsze w zamian za znacznie większe korzyści dla siebie.
We wtorek Grecy nie posiadali się ze szczęścia, bo zdołali wynegocjować niższe ceny za gaz od Rosjan. Nie ujawnili ich, bo to tajemnica handlowa, ale wiadomo, że za ustępstwami Gazpromu stoi dostęp do DEPA - wystawionego na sprzedaż dystrybutora gazu Grecji.
- Nie jest naszą winą, że nasi partnerzy, negocjując warunki dostaw gazu i jego ilość, popełnili strategiczne błędy - tłumaczą przedstawiciele Gazpromu. I nie godzą się na "oderwanie" cen gazu - którego jest na rynku aż za dużo - od ich uzależnienia od notowań ropy, której z powodu wojny domowej w Libii jest zbyt mało. Klientom Gazpromu, w tym nam, ale także Włochom i Niemcom, pozostaje arbitraż w Sztokholmie, gdzie sprawy ciągną się latami, a gdyby zapadł wyrok niekorzystny dla Rosjan, nie ma żadnej gwarancji, że go uznają. A mają jeszcze tradycyjny wachlarz nacisków, którego nigdy nie wahali się użyć.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że jeśli spełni się optymistyczny scenariusz dla Polski i rzeczywiście gaz łupkowy z naszych odwiertów będzie w stanie zaspokoić większość krajowych potrzeb, to osoby odpowiedzialne za przedłużenie kontraktu z Gazpromem poza 2022 r. wezmą to pod uwagę. Do tego czasu, niestety, nie ma co się łudzić, że Gazprom, który właśnie ogłosił rekordowe wyniki, ustąpi choćby o rubla.