Zanim jednak wydarzenia o randze międzynarodowej, czy choćby ogólnopolskiej, zejdą pod strzechy, minie sporo czasu.
Przede wszystkim jednak musi się zmienić podejście do wielu spraw ze strony urzędników i miejskich włodarzy. Jak bowiem dziś, w dobie presji na cięcie wydatków i ograniczanie zadłużania, wyjaśnić prezydentowi czy burmistrzowi, że warto dołożyć trochę pieniędzy do organizacji jakiejś imprezy, aby mieć ją u siebie i móc się pochwalić przed światem?
Na szczęście są prezydenci miast, którym tego wyjaśniać nie trzeba. Oni doskonale wiedzą, że nawet jeśli będą musieli wyłożyć z kasy miasta pieniądze, to one tak czy inaczej się zwrócą. Teraz zarobią sklepikarze, hotelarze, knajpy, dzięki czemu zapłacą wyższe podatki, a za parę lat –gdy impreza stanie się sławna –nie trzeba już będzie wykładać ani złotówki. Wręcz przeciwnie, uczestnicy sami będą płacić za udział w imprezie. Przykładem do naśladowania jest Wrocław, ale w tyle nie pozostają Sopot, Kraków czy Katowice. Mniejsze miasta zaczynają od haseł –jak Leszno, które zachęca, by w nim rozwinąć skrzydła. Bez pomocy włodarzy, ale także zwykłych urzędników hasła pozostaną jednak tylko hasłami. Jest oczywiście jeszcze jeden szczegół – infrastruktura.
Jak dotąd za przedsiębiorczymi prezydentami nie nadążają ani drogi –nie wspominając o autostradach – ani koleje. A samolotem niestety nie wszędzie jeszcze można dolecieć.