I choć eksperci ostrzegają, że przywrócenie wielkości produkcji ropy sprzed wojny potrwa kilkanaście miesięcy, to ważne, że może stać się faktem.
Powodów do zadowolenia nie mają na razie polscy kierowcy. I nie chodzi tylko o specyfikę polskiego rynku i osłabienie złotego, który niweluje szanse na znaczące obniżki cen w hurcie. Problem tkwi głębiej i wynika z sytuacji, jaka sztucznie utrzymywana była we wrześniu. Dość nieoczekiwanie dla wszystkich najwięksi producenci paliwa w Polsce - PKN Orlen i grupa Lotos zrobiły prezent kierowcom i na swoich stacjach oferowały paliwo po cenie poniżej 5 zł za litr. Te decyzje marketingowe wywołały, oprócz zadowolenia, sporo kontrowersji, bo inni właściciele stacji nie byli wstanie sprzedawać tak taniego paliwa, nie ponosząc strat.
Bez względu na to, czym szefowie kontrolowanych przez Skarb Państwa Orlenu i Lotosu kierowali się przy podejmowaniu decyzji o sztywnym wyznaczeniu cenników, teraz wszyscy ponoszą ich konsekwencje. Obie firmy wprawdzie zmieniły politykę i sprzedają drożej paliwo - powyżej 5 zł za litr, ale teraz kolejne obniżki w hurcie będą niewidoczne na większości stacji w kraju. Większość - dwie trzecie stacji należy do prywatnych firm (zagranicznych koncernów i polskich spółek, często rodzinnych). Ich właściciele teraz muszą odrobić wrześniowe straty, dlatego nie będzie taniej.