Banki bardziej polskie

Dyskusja o repolonizacji jest potrzebna – ocenia Maciej Stańczuk, prezes Polskiego Banku Przedsiębiorczości

Publikacja: 07.12.2011 01:48

Banki bardziej polskie

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Rz: W poniedziałek Commerzbank poinformował, że musi zdobyć dodatkowe kapitały. Wywołało to dyskusje nt. przyszłości BRE Banku. Spodziewa się Pan kolejnych takich komunikatów dotyczących innych właścicieli banków w Polsce?

Maciej Stańczuk: Tak spodziewam się i jest to nie do uniknięcia. Współczynnik wypłacalności można zwiększyć albo obniżając aktywa ważone ryzykiem (czyli mianownik), a jeśli tego chcę się uniknąć, to zwiększając kapitały. Luka kapitałowa w Commerzbanku jest na tyle duża, że inwestorzy prywatni nie są w stanie jej pokryć, dlatego muszą być do tego celu zaangażowane środki publiczne. Około 5 innych banków obecnych w Polsce stoi przed podobnym dylematem.

W Polsce rozgorzała dyskusja o tym, czy banki należące do zagranicznych grup finansowych będą w przyszłym roku udzielały kredytów polskim firmom. Pana zdaniem jest się czym martwić?

Nasz bank obsługuje średnie firmy, których obroty przekraczają 50 mln zł. Spodziewam się, że w przyszłym roku zmniejszy się konkurencja, jeśli chodzi o akwizycję tej grupy klientów, właśnie z uwagi na ograniczenia dotyczące zagranicznych banków. Europejskie grupy finansowe do czerwca 2012 r. muszą podwyższyć swój współczynnik wypłacalności Tier1 do 9 proc., czyli pozyskać ponad 100 mld euro. Trudno będzie o te fundusze u prywatnych inwestorów. Ci bowiem mają świadomość, że zwrot z takiej inwestycji nie będzie przekraczał kilkunastu procent. Nie wierzę też w to, że banki będą masowo decydować się na pomoc publiczną. Żaden zarząd nie zgodzi się dobrowolnie dokapitalizować bank pieniędzmi publicznymi, ponieważ przy obecnych wycenach banków, takie rozwiązanie oznacza totalne rozwodnienie dotychczasowego akcjonariatu.

Co więc będą mogły zrobić w tej sytuacji zagraniczne banki?


Będą ograniczać swoje aktywa. I nie będą tego robić na lokalnym rynku, tylko poza nim, np. w Polsce. Zagrożenie, że może się to odbić negatywnie na akcji kredytowej na rynku polskim, jest według  mnie bardzo duże.

Czy przedsiębiorcy mają tego świadomość?


Nie. Nikt precyzyjnie nie tłumaczy, jakie mogą być konsekwencje obligatoryjnego podwyższenia współczynnika wypłacalności w bankach.

Jak zachowa się w przyszłym roku PBP? Tak jak w reklamach banku? Zapewniacie państwo, ze będziecie udzielać kredytów firmom.

Nie będziemy ograniczać akcji kredytowej,  a wprost przeciwnie, w przyszłym roku będziemy znacząco zwiększać nasz portfel kredytowy. Wszystkie decyzje podejmujemy lokalnie. Pozwala nam na to skład akcjonariatu. Moim zdaniem dyskusja o roli banków, o repolonizacji, powinna sprowadzać się właśnie do tego,: jak doprowadzić do tego, żeby kluczowe decyzje były podejmowane w Polsce, a nie poza krajem. Nie powinniśmy zastanawiać się jedynie na tym jak doprowadzić do tego, by banki znów były w polskich rękach.  Polska nie jest krajem bogatym w kapitały.  Dziś szukamy go na siłę - w OFE, PZU, PKO BP. To są instytucje, które czym innym powinny się zajmować. Mam wielką nadzieję, że dyskusja o repolonizacji nie skończy się konkluzją, że jedyny kapitał, który można zaangażować w ten proces, to kapitał państwowy.

W prywatnych rękach nie ma wystarczających kapitałów?

Nie ma wystarczających, żeby "odbić" 70 proc. rynku bankowego.

A więc wśród nowych  właścicieli sprzedawanych obecnie banków, będą instytucje zagraniczne?

Na pewno tak. Rosyjskie banki są zainteresowane naszym rynkiem. Choć to, czy one się u nas pojawią, będzie bardziej decyzją polityczną niż biznesową. Kolejna grupa potencjalnych przyszłych właścicieli banków w Polsce to chińskie instytucje. Dysponują gigantycznymi nadwyżkami kapitałowymi i z pewnością nie miałyby najmniejszych problemów z zagwarantowaniem przejmowanym bankom finansowania, co obecnie jest kluczową sprawą. W Polsce nieznane zupełnie są bogate w fundusze grupy finansowe z Zatoki Perskiej czy Turcji.  A w tych ciężkich czasach, które nadchodzą, to nie Europa będzie grać główne skrzypce, ale ci, którzy dysponują gigantycznymi nadwyżkami kapitałowymi.

Czy kredyty walutowe są zagrożeniem dla banków?

Banki, które do tej pory specjalizowały się w walutowych  kredytach  hipotecznych i refinansowały się walutowymi liniami od swoich właścicieli, z pewnością będą miały jakieś kłopoty. Austriacki nadzór bankowy przed tygodniem powiedział, że nie życzy sobie by austriackie banki wspierały płynnościowo swoje firmy-córki w Europie Środkowo-Wschodniej. I to jest szalenie niebezpieczne. W takiej sytuacji  depozyty złotówkowe, które spółki-córki pozyskują na polskim rynku, trzeba będzie zamieniać na walutę.  NBP będzie  tutaj prawdopodobnie pomocny.

Czeka nas więc wojna depozytowa?

Jeśli nadzory innych państw UE pójdą śladami nadzoru austriackiego, to spółki-córki będą zmuszone  refinansować się same na własnym rynku. Luka między kredytami, a depozytami wynosi ok. 200 mld zł. I ta luka musi być czymś wypełniona. Dziś jest wypełniana przede wszystkim liniami płynnościowymi/kredytowymi od spółek-matek. Jeśli nadzory zachodnich państw wezmą przykład z Austrii, to banki będą walczyć o depozyty. Z drugiej jednak strony trzeba mieć na uwadze, że wiele banków może nie zwiększać akcji kredytowej, a popyt firm na kredyt inwestycyjny może być w przyszłym roku ograniczony, co wpłynie na apetyt banków na depozyty.

Jakie są nastroje na rynku międzybankowym? Banki tak jak w 2008 r. nie będą pożyczać sobie pieniędzy?

Nastroje nie są najlepsze. Rynek międzybankowy zaczyna wysychać. Z powodu niepewności i braku zaufania co do kondycji swoich kontrahentów, banki wolą lokować swoją nadpłynność w NBP, które oferuje 3 proc., a nie na rynku międzybankowym, gdzie można uzyskać ponad 5 proc.


Jakie plany ma w tej sytuacji PBP?

Będziemy się dalej rozwijać. Nie mamy problemu z płynnością, ani kapitałami. Udało nam się zbudować poduszkę nadpłynności, a nasz kapitały wystarczą nam na agresywny rozwój na dwa lata. W przyszłym roku planujemy udzielić kredytów o wartości ok. 1,3 mld zł, a w 2013 r. ok. 2 mld zł. 

Ruszacie z faktoringiem. To rynek,  na którym są mocni gracze. Raiffeisen Bank np. ma 25 proc.  udziału w tym rynku.

Jesteśmy niszowym bankiem i chcemy dopiero zdobyć sobie pozycję w segmencie MŚP, przy czym bardziej wśród firm średnich niż tych najmniejszych. Na początku przyszłego roku otwieramy cztery biura, w Krakowie, Łodzi, Gdańsku i  Poznaniu.

CV

Maciej Stańczuk – absolwent Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie oraz Uniwersytetu w Getyndze. W latach 1990 – 1993 był członkiem zarządu oraz głównym ekonomistą PBR Banku. Od 1993 r. współpracował z WestLB. Od stycznia 2011 r. prezes zarządu oraz dyrektor generalny West LB Banku Polska (obecnie Polski Bank Przedsiębiorczości).

Rz: W poniedziałek Commerzbank poinformował, że musi zdobyć dodatkowe kapitały. Wywołało to dyskusje nt. przyszłości BRE Banku. Spodziewa się Pan kolejnych takich komunikatów dotyczących innych właścicieli banków w Polsce?

Maciej Stańczuk: Tak spodziewam się i jest to nie do uniknięcia. Współczynnik wypłacalności można zwiększyć albo obniżając aktywa ważone ryzykiem (czyli mianownik), a jeśli tego chcę się uniknąć, to zwiększając kapitały. Luka kapitałowa w Commerzbanku jest na tyle duża, że inwestorzy prywatni nie są w stanie jej pokryć, dlatego muszą być do tego celu zaangażowane środki publiczne. Około 5 innych banków obecnych w Polsce stoi przed podobnym dylematem.

W Polsce rozgorzała dyskusja o tym, czy banki należące do zagranicznych grup finansowych będą w przyszłym roku udzielały kredytów polskim firmom. Pana zdaniem jest się czym martwić?

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację