Każda nowa premiera iPhone'a czy iPada jest przyczyną zamieszania na rynku i wysokiej gorączki milionów fanów urządzeń z nadgryzionym jabłkiem na całym świecie.

Potwierdził to piątkowy debiut rynkowy (w dziesięciu krajach) nowej odsłony kultowego tabletu. Zgodnie z pierwszymi szacunkami tylko w pierwszy weekend sprzedaży klienci kupili około 2,5 mln nowych iPadów. To wynik ponad dwa razy lepszy, niż przy poprzedniej wersji, chociaż zmiany wprowadzone w nowym modelu trudno uznać za rewolucyjne.

Magia Apple wciąż działa, kurs akcji bije kolejne rekordy (parę dni temu przebił barierę 600 dolarów za papier), ale zaczynają pojawiać się pytania, jak poradzi sobie firma pozbawiona wizjonerskiego lidera. Od odpowiedzi w dużej mierze zależeć będzie w przyszłości kształt całego rynku tabletów, którego Apple jest dziś niekwestionowanym liderem.

Do tej pory reguły gry były jasne – to koncern z Cupertino wyznaczał trendy, którymi w mniej lub bardziej udany sposób podążali inni producenci. Dotyczyło to zarówno designu, jak i cen urządzeń. Ale już jeśli chodzi o wyniki sprzedaży, konkurenci, szczególnie Samsung, deptali producentowi iPada po piętach.

Możliwe, że aby odeprzeć ich atak (różne prognozy zgodnie przewidują stopniowe topnienie udziałów rynkowych iPada na rzecz innych producentów), Apple będzie musiał znacząco obniżyć ceny kolejnych wypuszczanych na rynek urządzeń. Konkurencja - już dziś w przypadku Apple i Samsunga granicząca właściwie z wojną – będzie jeszcze ostrzejsza. To jest pewne. Odpowiedź na pytanie, czy pozbawiony przywództwa Jobsa koncern znajdzie znowu sposób, aby olśnić klientów, a konkurencję wprawić w osłupienie – nie jest już jednak takie proste.