Polska na szczęście uniknęła błędu, który popełniły Słowenia, Słowacja, Malta i Cypr. Gdy w 2007 r. do strefy euro przystępował pierwszy z tych krajów, dołączenie do niego kolejnych wydawało się tylko kwestią czasu. Jednak już wtedy, choć nie wszyscy to jeszcze przyjmowali do wiadomości, zaczynało się coś zmieniać. Kiedy pod koniec 2008 r. uderzył światowy kryzys finansowy, wspaniały czas dla euro jako wielkiego projektu ekonomiczno-politycznego zaczynał się powoli kończyć.
Magiczna różdżka
Z dzisiejszej perspektywy widać dokładnie, że prawdziwy raj euro trwał w latach 2001 – 2007. Kraje wspólnej waluty odnosiły olbrzymie korzyści z wymiany wewnątrz strefy. Korzystały także na świetnych warunkach na rynkach finansowych, co niestety nie dość, że uśpiło ich fiskalną czujność, to wręcz pozwoliło uwierzyć im w nierealną perspektywę wiecznej hossy.
Gdy pojawił się kryzys, najbardziej zaskoczone były nim kraje z peryferiów Unii. Dla nich dobra koniunktura była czymś absolutnie niezbędnym do funkcjonowania, a tu jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystko się skończyło. Dla krajów serca Unii – choć one też nie były na pewno na kryzys przygotowane – stagnacja nie oznaczała aż tak wielkich problemów jak dla uzależnionych od wysokiego wskaźnika rozwoju krajów nowej dwunastki.
Polska jest znakomitym przykładem kraju, który uniknął recesji w dużej mierze dzięki posiadaniu własnej, silnej waluty. Złoty nie został w żaden sposób osłabiony i naprawdę skutecznie stymulował polski eksport. Kraje, które wyzbyły się władzy kreacji własnego pieniądza, utraciły tym samym możliwość ratunku, z której Polska właściwie potrafiła skorzystać.
Prawdziwe kłopoty jednak zaczęły się dopiero w 2010 r. Dwa lata temu kryzys w Grecji pokazał swoje prawdziwe oblicze i problem greckiego długu trafił nie tylko na czołówki europejskich gazet, lecz także na usta wszystkich najważniejszych europejskich urzędników. W konsekwencji tego Bratysława została poproszona o włączenie się do funduszu ratunkowego dla Aten. Nie dość, że Słowacja ledwo do strefy euro dołączyła (nie miała więc wpływu na jej wadliwe funkcjonowanie i wynikające z niego greckie kłopoty), to przecież dochód na mieszkańca w tym karpackim kraju jest znacznie niższy niż w Grecji.
Skuteczne zabezpieczenie
A przecież projekt wspólnej waluty w swych założeniach miał być zarazem projektem odpowiedzialności fiskalnej. Utopii tej, określonej w kryteriach z Maastricht, nie dało się oczywiście wprowadzić ogólnym traktatem, którego wykonawcze przepisy odnosiły się wyłącznie do krajów ubiegających się o przyłączenie do strefy. Na przełomie roku pojawił się pomysł paktu stabilizacji, który miałby przenieść konieczność przestrzegania tych kryteriów także na państwa już będące w strefie, co oczywiście powinno funkcjonować od samego początku euro.