Nadzwyczajny wzrost długości życia – obecnie o blisko trzy miesiące rocznie – odnotowany początkowo w krajach rozwiniętych, rozszerza się obecnie na większość krajów rozwijających się i towarzyszy mu stały spadek dzietności.
Przeczytałem ostatnio, że to trwałe zjawisko doprowadzi do wyłonienia się nowej kasty milionerów – milionerów długowieczności, tzn. osób dożywających około jednego miliona godzin, a więc 114 lat. Coraz częściej ludzie, a zwłaszcza kobiety, będą osiągać taki wiek. Według ostatnich badań Jamesa Vaupela, dyrektora Max Planck Institute for Demographic Research, połowa dzieci urodzonych w 2007 r. dożyje 102 lat w Niemczech, 103 w Wielkiej Brytanii, 104 we Francji i 107 w Japonii. W Polsce na przestrzeni ostatnich 50 lat przeciętne dalsze trwanie życia 60-letniej kobiety wydłużyło się o prawie siedem lat, a mężczyzny o niemal cztery lata.
Wszyscy powinniśmy uznać to za wspaniałą nowinę. Długowieczność to przecież triumf ludzkości. Zjawisko to nieuchronnie przyniesie ze sobą poważne zmiany i wyzwania społeczne, ale także nowe możliwości. Różnorodne skutki zwiększania się długości życia odczują wszystkie bez wyjątku branże i gospodarstwa domowe na świecie. Zmiany będą tak głębokie, że nie jesteśmy nawet w stanie ogarnąć ich istoty. Z pewnością dlatego tak bardzo obawiamy się ich konsekwencji.
Będziemy starsi, ale i szczęśliwsi
Wśród najczęściej wyrażanych pesymistycznych opinii dominują argumenty zdrowotne: po co to wszystko, skoro dłuższe życie oznaczać ma tylko przedłużenie i tak już mizernej z punktu widzenia kondycji fizycznej i psychicznej egzystencji?
Wiele wskazuje, że jakość życia rzeczywiście uzależniona jest od wieku. Zasadniczo tego typu argument jest zrozumiały, choć nie znajduje potwierdzenia w faktach. Ogromna ilość zebranych w różnych krajach na przestrzeni lat danych statystycznych wskazuje, że zjawisku stabilnego wzrostu średniej długości życia towarzyszy przeważnie wzrost średniej przewidywanej długości życia w dobrym zdrowiu (publikacja HALE Światowej Organizacji Zdrowia). Tym obserwacjom wtóruje profesor Thomas Kirkwood, autor pierwszej z prawdziwego zdarzenia definicji starzenia łączącej podejście ewolucyjne i fizjologiczne – w jednym z wykładów dla radia BBC rozwiewał obawy tezą, że współcześni 70-latkowie są jak rówieśnicy 60-latków należących do poprzedniego pokolenia.