W Pekinie będzie seminarium inwestycyjne, spotkania polskich i chińskich biznesmenów pod błogosławieństwem chińskich i polskich władz. To dobrze, bo w Chinach takie gesty się liczą. I jeśli jakieś przedsięwzięcie ma akceptację z góry, to w tym kraju jest skazane na sukces.

Ta misja, której przewodzi wicepremier-minister gospodarki Waldemar Pawlak, minister oraz wiceminister skarbu trafia na rynek chiński z wielkim opóźnieniem. Konkurencja duża i mała z całego świata, a także ta faworyzowana z samych Chin już tam jest. Zaklepane są największe projekty w najatrakcyjniejszych lokalizacjach, gdzie przynajmniej o jako tako wykształconą siłę roboczą jest łatwiej. A część z firm, która odniosła już sukces rozgląda się gdzie by tutaj się przenieść ze swoją działalnością, bo najłatwiejsze zyski należą już do przeszłości.

Jednak na rozpoczynanie biznesu w Chinach jest późno, ale jeszcze nie zbyt późno. Paradoksalnie opieszałość w ekspansji polskich firm na chińskim rynku może okazać się bonusem. Teraz właśnie Chińczycy powoli zaczynają dopuszczać zagraniczne firmy do sektorów, które wcześniej dla cudzoziemców były zamknięte — takich jak ochrona zdrowia, transport kolejowy, oświata, czy rynek finansowy. Niestety nie są to polskie specjalności, ale często było tak, że wiele projektów udawało nam się lepiej zagranicą, niż u nas w kraju.Chociaż prywatne kliniki mamy już na światowym poziomie i co chwila ktoś zachwycony opowiada, że jechał fantastycznym polskim pociągiem, który punktualnie dotarł do miejsca przeznaczenia. Do tego otwarcia Chińczycy dorzucili jeszcze energetykę, która jako że oparta jest w dużej mierze na węglu kamiennym już bardziej pasuje do profilu polskiego inwestora. Do tego jeszcze władze w Pekinie twierdzą, że są gotowe wpuścić do państwowych firm prywatny kapitał, co wyraźnie wygląda na postępującą liberalizację gospodarki. Naturalnie należy tylko mieć nadzieję, że te wszystkie plany są poważne i nie zakończą się taką samą klapą jak te z 2005 i 2010 roku.

Akurat teraz Chińczycy wpuszczają w gospodarkę mini-pakiet stymulujący wzrost. Wszystko, co w tym kraju jest mini na nasze warunki jest maksi, więc będzie z czego korzystać.

Pozostaje więc tylko mieć nadzieję, że inauguracyjny lot do Pekinu nie będzie jedynie wznowieniem komunikacji na starej trasie, ale prawdziwym polskim otwarciem na chińskim rynku. Bo kolejnej szansy już nie będzie, nawet kiedy do Pekinu Lot poleci Dreamlinerem, a nie „dojrzałym" Boeingiem 767. Warto chyba, aby biznesmeni, którzy znaleźli się na pokładzie premierowego rejsu i przecież niemało zapłacili za bilety, potrafili z tego skorzystać.