Nadzór bankowy to nie unia bankowa

Nie można pozwolić na istnienie zbyt potężnego sektora bankowego – mówi komisarz UE ds. konkurencji Joaquin Almunia

Publikacja: 11.07.2012 01:35

Nadzór bankowy to nie unia bankowa

Foto: AP

Rz: Hiszpania dostanie pieniądze na dokapitalizowanie banków bezpośrednio z funduszu ratunkowego, bez udziału rządu w Madrycie. Czym w praktyce różni się taka pomoc od tej udzielanej przez rząd, na przykład w Irlandii?

Są dwie podstawowe różnice. Po pierwsze odpowiedzialność banków będzie gwarantowana bezpośrednio przez tych, którzy dają pieniądze. To dlatego trzeba poczekać na wspólny europejski nadzór, który najprawdopodobniej będzie w Europejskim Banku Centralnym. Druga różnica dotyczy rachunkowości publicznej. Jeśli pieniądze pójdą bezpośrednio do banków, a nie przez rachunek rządowy, to nie zwiększą one długu publicznego.

Nowy nadzór ma być bardziej obiektywny, zdolny do patrzenia z dystansu, bez narodowych sentymentów, które czasem każą ratować bank za wszelką cenę. Ale nie boi się pan, że nie będzie on miał znajomości rynków narodowych, które przecież różnią się od siebie?

Przygotowujemy teraz szczegółowe propozycje legislacyjne. Według traktatu inicjatywa należy do Komisji Europejskiej, która musi zasięgnąć opinii EBC i Parlamentu Europejskiego. Po czym Rada musi to jednomyślnie zatwierdzić. To prawda, że zmieni się system nadzorowania banków strefy euro. Ale wyobrażam sobie, że narodowi nadzorcy będą mocno współpracować z EBC. Zresztą często są zintegrowani z narodowymi bankami centralnymi, które przecież są częścią systemu EBC. Ponadto już teraz EBC jest zaangażowany w analizę każdego banku strefy euro.

Czy wspólny nadzór może objąć całą UE?

Nie, decyzja zapadła jednoznacznie dla strefy euro.

Ale przewodniczący Barroso mówił, że dobrze byłoby stworzyć unię bankową dla całej UE.

Unia bankowa to co innego. Nadzór bankowy strefy euro ma być jednym z jej komponentów. Jest potrzebny po to, żeby można było bezpośrednio dokapitalizować banki w strefie euro.

W Polsce ponad połowa aktywów bankowych należy do zagranicznych inwestorów. Czy nie będzie tak, że w razie kłopotów nadzorca zadba o interesy akcjonariuszy, deponentów i podatników z obszaru, którym się zajmuje, a więc strefy euro, na niekorzyść spółek danego banku w innych krajach?

Rzeczywistość jest taka: 17 z 27 państw strefy euro posługuje się wspólną walutą i jest najbardziej zintegrowaną częścią wewnątrz UE. Potrzebujemy wzmocnić w niej nadzór. Oczywiste jest, że wiele nadzorowanych banków ma spółki, oddziały czy inne związki kapitałowe z pozostałymi krajami. I weźmiemy to pod uwagę. Musimy przecież uwzględnić interes, jakim jest dobre funkcjonowanie jednolitego rynku usług finansowych w UE.

Kiedy będziecie gotowi?

To jest skomplikowana legislacja, ale ciężko pracujemy. Mam nadzieję, że z początkiem września propozycja będzie gotowa.

Ale kiedy zacznie działać nowy nadzór? Bo od tego faktycznie zależy nowy system dokapitalizowania hiszpańskich banków.

Chcemy, żeby rozporządzenia były finalnie przyjęte z początkiem 2013 r. Kiedy będzie praktycznie działał nowy nadzorca, to pytanie do EBC.

Nie obawia się pan konkurencji ze strony nowego nadzoru?

Wcale. To są równoległe działania. Kontrola legalności pomocy państwa i programów restrukturyzacyjnych z punktu widzenia zachowania zasad równej konkurencji będzie należała – jak do tej pory – do Komisji Europejskiej.

Ale nowy nadzór będzie jednak potężniejszy niż obecne nadzory narodowe.

O nie. Nadzory zawsze są potężne. A przynajmniej powinny być. Muszę zresztą powiedzieć, że w naszej roli strażnika konkurencji przy badaniu legalności pomocy państwa dla banków nigdy nie mieliśmy problemów z nadzorcami. Zawsze nam pomagali.

Pomoc do Hiszpanii zacznie jednak płynąć z europejskiego funduszu już teraz, zanim powstanie europejski nadzorca. Tylko początkowo będzie inaczej księgowana, na rachunku rządowym. Jakie gwarancje mają europejscy podatnicy, że będzie dobrze wydawana?

Każde euro wydane na pomoc bankom traktujemy tak samo i bardzo dokładnie oglądamy

Każde euro wydane na pomoc bankom, czy to przez rząd narodowy, czy fundusz europejski, traktujemy tak samo i bardzo dokładnie oglądamy. Pod kątem gwarancji ze strony Skarbu Państwa, traktowania niespłacalnych aktywów, zachowania płynności itp. Każdy plan restrukturyzacji musi być przez nas zaakceptowany. I musi zawierać wiarygodny model biznesowy, tak aby w dłuższym terminie nie pojawiła się znów konieczność pomocy państwa. Poza tym plan restrukturyzacji musi zakładać takie dzielenie się ciężarami, aby podatnik płacił jako ostatni. I cały czas ściśle kontrolujemy, czy plan jest przestrzegany.

Poważne problemy z bankami miała wcześniej Irlandia. Teraz Hiszpania. Jakie wnioski można z tego wyciągnąć?

Bardzo jasne. Po pierwsze, nie pozwólmy puchnąć bańkom spekulacyjnym na rynkach nieruchomości. Jeszcze kilka lat temu uważało się, że trzeba pozwolić im eksplodować i dopiero potem można działać. Kryzys jasno pokazał, że władze muszą działać wcześniej. Po drugie – niezależnie od istnienia bańki spekulacyjnej – nie można pozwolić na istnienie zbyt potężnego sektora bankowego. Jak w Irlandii czy na Cyprze, gdzie sięga on ośmiokrotności PKB.

A jaka proporcja jest właściwa?

Jeśli popatrzeć na kraje, które nawet miały problemy ze swoimi dużymi bankami, a nie przełożyło się to na duże problemy gospodarcze, to dostaniemy odpowiedź. Zależy to oczywiście dodatkowo od właściwości danej gospodarki, ale myślę, że 200–300 proc. PKB jest do utrzymania.

Ile banków ratowano już w obecnym kryzysie?

Licząc dotychczasowe pozwolenia na restrukturyzację, w tym ponad 10 dotyczących likwidacji, oraz te wnioski, które są właśnie analizowane, dochodzimy do 70.

Jak dużo pieniędzy na to wydano?

Statystyki, które się zwykle przedstawia, są przesadzone, bo obejmują gwarancje, z których tylko mała część została wykorzystana. Faktyczna kwota dokapitalizowania, bez gwarancji i naprawiania trudnych aktywów, dojdzie, razem z Hiszpanią, do 5 proc. PKB UE. Część już zaczyna być spłacana.

—rozmawiała w Brukseli Anna Słojewska

CV

Joaquin Almunia, hiszpański polityk, prawnik i ekonomista. Komisarz UE ds. konkurencji, a w latach 2004–2010 komisarz ds. gospodarczych i polityki pieniężnej. Był politykiem hiszpańskiej partii socjalistycznej, dwukrotnie ministrem i kandydatem na premiera w 2000 roku.

Rz: Hiszpania dostanie pieniądze na dokapitalizowanie banków bezpośrednio z funduszu ratunkowego, bez udziału rządu w Madrycie. Czym w praktyce różni się taka pomoc od tej udzielanej przez rząd, na przykład w Irlandii?

Są dwie podstawowe różnice. Po pierwsze odpowiedzialność banków będzie gwarantowana bezpośrednio przez tych, którzy dają pieniądze. To dlatego trzeba poczekać na wspólny europejski nadzór, który najprawdopodobniej będzie w Europejskim Banku Centralnym. Druga różnica dotyczy rachunkowości publicznej. Jeśli pieniądze pójdą bezpośrednio do banków, a nie przez rachunek rządowy, to nie zwiększą one długu publicznego.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację