Ogródki niezgody

Publikacja: 13.07.2012 04:56

Witold M. Orłowski główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

W czasie, gdy cały świat zastanawia się nad przyszłością zaangażowanych w proceder masowego udzielania złych kredytów banków, sposobami spłaty wielkich długów państwowych, właściwą strategią działania rządów i banków centralnych, groźbą rosnącego bezrobocia i frustracją coraz silniej spolaryzowanych społeczeństw – my mamy własny temat, który wstrząsa podstawami gospodarki. Temat ogródków działkowych.

Pracownicze ogródki działkowe to z jednej strony żyjący anachronizm. Przyszły do nas z Niemiec, gdzie ich powstanie towarzyszyło XIX-wiecznej industrializacji. Przenoszący się masowo ze wsi do miast proletariusze marzyli o kawałku własnej ziemi, potrzebnej nie tylko dla uzupełnienia skromnych robotniczych pensji własnymi warzywami i owocami, ale również dla poczucia, że choć na tym maleńkim kawałku gruntu są „na własnym", a spędzane na nim wolne chwile przypominają nieco utracone wiejskie życie. Potem przyszły jeszcze dwie wojny światowe i towarzyszący im głód, które spowodowały, że na ogródki działkowe zaczęto również patrzeć jako na żelazną rezerwę, która pozwoliła niemieckim mieszczuchom przetrwać ciężkie czasy (Brytyjczycy wykorzystywali w tym celu nie tylko ogródki działkowe, ale również obsadzane warzywami pola golfowe).

W miarę jednak tego, jak rosły pracownicze pensje, przestawał grozić głód, a w społeczeństwach zacierały się wspomnienia dawnych migracji ze wsi do miast, ogródki działkowe stopniowo traciły swoje głębokie ekonomiczne i społeczne uzasadnienie. Stawały się bardziej sposobem realizacji przez wielu mieszkańców miast ogrodniczego hobby i szansą zdrowego spędzania czasu na świeżym powietrzu. To oczywiście też ważne, ale już nie aż tak istotne jak dawniej.

W Polsce – jak to w Polsce – pokrętna historia sprawiła, że sprawy nie potoczyły się tak prosto jak na zachodzie Europy. Z jednej strony, choć migracja ze wsi do miast i masowa industrializacja również i u nas należą do przeszłości, rola pełniona przez ogródki działkowe wydaje się wciąż ważna. Argumentów o tym, że dla kilku milionów uboższych ludzi, których nie stać na wakacyjne wyjazdy, stanowią one może jedyną szansę odpowiedniego wiosenno-letniego wypoczynku, nie da się łatwo zbyć milczeniem. Podobnie jak stwierdzenia, że przy skromnych budżetach większości rodzin emerytów lub niewykwalifikowanych pracowników własne warzywa i owoce stanowią istotne uzupełnienie ich konsumpcji.

Z drugiej jednak strony, nawet to nie upoważnia do utrzymywania odziedziczonego po komunizmie systemu, w którym „organ społeczny" (czyli Polski Związek Działkowców) zostaje na mocy ustawy państwem w państwie, a lokalnym samorządom (było nie było, w większości przypadków właścicielom gruntu) nie tylko odbiera się wszelkie prawa, które w normalnym świecie należą się właścicielowi oraz wszelkie dochody z tego tytułu, ale w dodatku każe się wypłacać rekompensaty w przypadku roszczeń do gruntu osób trzecich.

Efekty? Choćby takie jak heroiczna walka o wybudowanie stadionu w Gdańsku, na który działkowcy po prostu nie chcieli się zgodzić.

Co to oznacza? Ano to, że problem ogródków działkowych rzeczywiście nie jest łatwy. Bo potrzebne jest to, o co w Polsce najtrudniej – rozsądny kompromis, zabezpieczający kluczowe interesy obu stron.

Działkowcy powinni wiedzieć, że nie grozi im powtórka rozwiązania słowackiego – zmuszenie przez błyskawicznie rosnące opłaty do opuszczenia uprawianego od dziesiątek lat kawałka ziemi, po to by samorządy mogły szybko odsprzedać go deweloperom. Samorządy powinny jednak również mieć możliwość manewru, a gdy grunt zajmowany przez pracownicze działki jest naprawdę niezbędny dla rozwoju – możliwość odzyskania go od działkowców, np. za cenę zaoferowania im większej powierzchni gruntu w innym miejscu.

No tak, ale o kompromis w Polsce nigdy nie było łatwo.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację