Plany dotyczące oczekiwań dywidendowych Mikołaj Budzanowski, minister skarbu, ogłosił w ostatnią środę w telewizji TVN CNBC. O ile dobrze rozumiem słowa pana ministra, wyższe dywidendy – w niektórych spółkach mają wynieść nawet ponad 80 proc. tegorocznego zysku netto – to przede wszystkim efekt potrzeb budżetowych i konieczności zasypywania pieniędzmi wyrwanymi z gospodarki dziury budżetowej. A to wszystko ma się stać w roku, w którym spodziewane jest znaczące spowolnienie gospodarki.
Nie mam nic przeciwko wypłacaniu dywidend przez spółki. Wręcz uważam, że jest to obowiązkiem każdej firmy, którą na nią stać. Jestem zdania, że każda spółka powinna mieć jasno określoną i ogłoszoną do wiadomości inwestorów politykę dywidendową, dostosowaną zarówno do potrzeb inwestycyjnych firmy, jak i bieżącej oraz przewidywanej sytuacji gospodarczej.
Oczekiwanie przez resort skarbu wysokiej dywidendy od dziewięciu spółek giełdowych, w których jest on dużym akcjonariuszem, bez wątpienia wyznacza politykę dywidendową tych firm. Tyle tylko, że politykę tę ustala akcjonariusz, a nie zarząd spółki, który – teoretycznie – powinien lepiej niż ktokolwiek znać potrzeby i możliwości przedsiębiorstwa.
Minister w wywiadzie dla TVN CNBC przyznał, że w tej chwili trwa przegląd nakładów inwestycyjnych planowanych przez dziewięć spółek z udziałem Skarbu Państwa notowanych na giełdzie. Z jego słów wynika, że za projekty priorytetowe, które muszą mieć zagwarantowane finansowanie, uznano budowę elektrociepłowni czy elektrowni w Opolu, Jaworznie, Turowie, Stalowej Woli, Włocławku czy w Kozienicach. Zapowiada się więc, że głównymi dojnymi krowami zostaną PZU i PKO BP oraz – być może – KGHM. Firmy energetyczne i inwestujące w energetykę mają szanse zostać oszczędzone, o ile ich zarządy będą w stanie umotywować konieczność finansowania inwestycji środkami własnymi.
Jak już kiedyś w tym miejscu pisałem, owcę można strzyc wiele razy, ale ze skóry obdziera się ją tylko raz. To zaś oznacza, że doraźne oczekiwania i potrzeby finansowe akcjonariuszy muszą uwzględniać przyszłe potrzeby firmy i jej spodziewaną sytuację rynkową. Oczywiście mam na myśli długoterminowych akcjonariuszy, a nie finansowych korsarzy i piratów nastawionych na szybkie i łatwe zyski oraz korzyści.