W Polsce z LPG korzystają głównie kierowcy (ponad 73 proc. całego rynku). Według Polskiej Organizacji Gazu Płynnego na koniec 2011 r. po naszych drogach jeździło niemal 2,5 mln aut z instalacjami gazowymi. W znacznie mniejszym stopniu używany jest do ogrzewania, gotowania czy w przemyśle.
Internetowe fora na wieść o podwyżce zawrzały od złorzeczenia jednych (zapewne tych, co na gazie jeżdżą) na wszystko i wszystkich oraz zacierania rąk przez drugich (którzy na taki krok się nie zdecydowali) - że ci pierwsi „spryciarze" jednak wcale tak dobrze nie wyjdą. Ot zwykły tok tego rodzaju wpisów.
Jestem przeciwnikiem czczego bicia piany (efekt tu sprowadza się do tego, że zainteresowani sobie ulżą). Po prostu – jak zwykle pamiętajmy o proporcjach i skali.
Po pierwsze zdaniem ekspertów wzrost cen LPG na stacjach sięgnie maksymalnie kilkunastu groszy, ale przeważają opinie, że będzie to raptem groszy kilka. Po drugie Rosja zawsze doskonale wie, że ma w ręku surowcowe atuty i nie waha się ich użyć. Przerabialiśmy to już nie raz w przypadku ropy czy gazu ziemnego (trwa batalia PGNiG przed międzynarodowym arbitrażem o zbicie cen tego ostatniego). Po trzecie sprzedaż LPG w Polce spada (w 2011 o 2,9 proc. wobec 2010).
Po czwarte, inaczej niż w przypadku ropy i gazu ziemnego, gdzie import z Rosji dominuje (ponad 85 proc. pierwszego surowca i ok. 95 proc. drugiego) przy LPG jest to niecałe 50 proc. Po piąte eksportujemy też zupełnie przyzwoitą ilość tego gazu, więc w razie skoku zapotrzebowania w kraju możemy nie tylko zwiększyć import z innych niż Rosja krajów, ale też część wysyłanego za granicę surowca sprzedać w kraju.