Patriota płaci podatki w Polsce

Dzięki temu można wspierać rozwój kraju oraz lokalnych społeczności. Jestem przeciwnikiem unikania ich płacenia przez tworzenie różnego rodzaju wehikułów – mówi Adam Góral, prezes Asseco Poland

Publikacja: 04.02.2013 02:39

Rz: Jest pan jednym z niewielu przedsiębiorców, który otwarcie mówi o patriotyzmie gospodarczym. Przecież to niemodne, niepotrzebne, po prostu passé.

Adam Góral:

Patriotyzm to bardzo szerokie i szczególne  dla Polaków pojęcie. Kiedyś mieliśmy zupełnie inne wyzwania. Dziś o dobrobycie i przyszłości każdego państwa decyduje gospodarka, dlatego patriotyzm należy wyrażać poprzez jej wspieranie. Aktywnie robią to najbogatsze państwa na świecie, chociażby Stany Zjednoczone czy Niemcy. Martwi mnie, że my, Polacy, nie potrafimy tego robić. Powinniśmy wszyscy współpracować w celu budowania silnych polskich firm i naszej gospodarki. Inaczej Polska stanie się tylko rynkiem zbytu dla zagranicznych koncernów. Dużo do powiedzenia w tej kwestii ma również nasz rząd. Dlatego się cieszę, że rządzący dostrzegli konieczność wsparcia rozwoju polskich firm i uruchamiają program „Inwestycje polskie". Popieram też inicjatywę, żeby na bazie spółek z udziałem Skarbu Państwa tworzyć duże okręty flagowe o strategicznym znaczeniu dla całych gałęzi gospodarki, np. w energetyce czy sektorze finansowym.

Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że politycy żyją zupełnie innymi tematami niż gospodarka, nie mówiąc już o patriotyzmie gospodarczym.

Zacznijmy od tego, że my, przedsiębiorcy i media, nie potrafimy rozmawiać o gospodarce. To nudne. W mediach prym wiodą zupełnie inne tematy. Jako kraj na dorobku potrzebujemy przemyślanej dyskusji o ekonomii i gospodarce.

Co to znaczy być patriotą gospodarczym?

Dla mnie podstawowym wyznacznikiem patriotyzmu jest to, gdzie płacisz podatki. Skoro pracujesz w Polsce, temu rynkowi zawdzięczasz sukces twojej firmy, powinieneś robić to tutaj. To właśnie wpływy z podatków wspierają rozwój kraju i lokalnych społeczności. Jestem przeciwnikiem unikania płacenia podatków poprzez tworzenie różnego rodzaju wehikułów. To, co robią niektóre międzynarodowe korporacje, jak ostatnio skrytykowany przez komisję finansów Izby Gmin Wielkiej Brytanii Starbucks, czy Google, to nic innego jak maksymalizacja zysków i bogacenie się kosztem lokalnych rynków pracy. Drugim ważnym elementem jest uświadomienie naszym konsumentom, że polskie produkty mogą być lepsze od zachodnich. Jeśli mamy do wyboru dwa artykuły o porównywalnej jakości, powinniśmy wybierać ten, który został wyprodukowany w Polsce, bo wydane przez nas pieniądze tworzą wartość polskich firm. I ostatnia istotna rzecz – nie możemy zamykać się na wiedzę i doświadczenia zagranicznych partnerów. Uczmy się od nich i współpracujmy. Ale na partnerskich i równych warunkach.

Kilka przegranych przetargów spowodowało, że zdecydował się pan napisać list do premiera Tuska. Po co pan to zrobił?

Jestem wielkim zwolennikiem gospodarki rynkowej i konkurencji. Prowadząc działalność biznesową w wielu krajach na świecie, z podziwem przyglądam się rządom, które aktywnie wspierają rozwój rodzimych firm. Niemcy zawsze będą popierać Deutsche Bank, Mercedesa czy Siemensa w rywalizacji z konkurencją. I nikt nie ma o to pretensji. List był wyrazem mojej troski o losy firmy, w której pracuje kilka tysięcy osób i która jest wizytówką Polski na świecie. To także troska o naszych akcjonariuszy, w dużej mierze funduszy emerytalnych reprezentujących przyszłych polskich emerytów.

Pana ruch spotkał się z krytycznymi uwagami części opinii publicznej. Słychać było głosy, że teraz nikt nie będzie chciał już współpracować z Asseco Poland. Czy dziś nie uważa pan, że trzeba było siedzieć cicho?

Wielu przedsiębiorców i menedżerów zadzwoniło do mnie ze słowami uznania, że zwróciłem uwagę na ten problem. Dopiero dyskusja wywołana listem uświadomiła mi, że 95 proc. z nich myśli tak jak ja. Pozostałe osoby myślą globalnie i być może losy Polski są im obojętne. Absolutnie nie żałuję swojego kroku. Cieszę się, że tematy poruszone w liście zapoczątkowały dyskusję. Może to pozwoli na stworzenie takich ram oraz regulacji, żeby Polak chciał współpracować z Polakiem, żeby polskie firmy mogły liczyć na wsparcie władz i promocję z ich strony. Polska jest krajem sukcesu, ale nie krajem bogatym. Podczas ostatnich 20 lat nie zbudowaliśmy prawdziwie globalnych polskich firm. To gospodarka jest prawdziwym spoiwem społeczeństwa w krajach wysoko rozwiniętych.

Może zabrzmi to patetycznie, ale robię to, bo jestem Polakiem i zależy mi bardzo na przyszłości kraju

Ma pan jakieś konkretne propozycje dla polityków?

Jest bardzo dużo do zrobienia na linii państwo – spółki. Mamy niedoskonałe prawo odnośnie do zamówień publicznych. Przy inwestycjach autostradowych doskonale było widać, do czego doprowadził wybór najtańszej oferty. Dlatego potrzebna jest ścisła współpraca Urzędu Zamówień Publicznych i przedsiębiorstw oraz mądra konstruktywna krytyka całego systemu. Po obu stronach musimy wyłapywać i piętnować sytuacje patologiczne. Przeciągające się w nieskończoność przetargi, wielokrotne odwołania, niesymetrycznie rozłożone ryzyko realizacji projektów powodują, że na końcu tracą wszystkie strony. Traci cała gospodarka. Musimy o tym umieć i chcieć rozmawiać.

Po co pan to wszystko robi?

Może to zabrzmi patetycznie, ale robię to, bo jestem Polakiem i zależy mi na przyszłości naszego kraju. Tutaj zdobyłem wykształcenie i stworzyłem firmę, która jest największą firmą IT w naszej części Europy. Zależy mi na tym, żeby Polska dogoniła rozwinięte państwa Zachodu. Chcę, żeby nasz kraj zmienił się na bardziej przyjazny biznesowi, bo to będzie korzystne dla wszystkich. Polacy będą mieli pracę, będą zarabiali godziwe pieniądze, będzie ich stać na mieszkanie i utrzymanie rodziny. Dlatego cieszę się, że coraz częściej rozmawiamy o patriotyzmie gospodarczym. Wzrasta też świadomość tego tematu wśród polskich przedsiębiorców i menedżerów. Mamy dużo wybitnych liderów, którzy z sukcesem zmieniają oblicze polskich przedsiębiorstw. W szczególności doceniam osiągnięcia menedżerów, którzy potrafili z sukcesem zmienić największe spółki z kapitałem Skarbu Państwa, bo to one obecnie mają największy potencjał do ekspansji zagranicznej.

Grupa Asseco działa globalnie, w kilkudziesięciu państwach. Jak udaje się panu zarządzać tak dużym organizmem?

Od początku, budując grupę, zakładaliśmy jej federacyjny charakter. Dla nas zawsze najważniejszą wartością przy kolejnych przejęciach byli ludzie, który dołączali do naszego projektu. To inny model biznesu niż realizowany przez większość międzynarodowych firm informatycznych. Na czele grupy mamy radę dyrektorów. Zasiadają w niej szefowie z poszczególnych państw, w których jesteśmy obecni. Do tego równolegle funkcjonuje u nas podział na sektory biznesowe odpowiedzialne za obsługę poszczególnych grup klientów. Również w tym przypadku na czele części z nich stoją cudzoziemcy. Nie forsujemy na siłę modelu, że na górze zawsze musi być ktoś z Polski. Czasem brakuje nam po prostu kadr, żeby zarządzać zagraniczną firmą. Staramy się jednak uczyć jak najwięcej od lokalnych menedżerów i transferować tę wiedzę do różnych miejsc naszej grupy. Wierzę, że nasze doświadczenie może być także wykorzystane przez inne polskie firmy, które planują rozwój na rynkach międzynarodowych.

Od ponad 20 lat kieruje pan Asseco, a wcześniej Compem Rzeszów. Nie myśli pan, że czas zwolnić tempo, przejść do rady nadzorczej?

Nigdy nie ukrywałem, że moją aspiracją jest zbudowanie bardzo dużej firmy IT, która zaliczana byłaby do ścisłej czołówki światowej i byłaby wizytówką naszego kraju. Kolejne przejęcia i wejście na nowe rynki utwierdzają mnie w przekonaniu, że ten cel uda mi się z Asseco osiągnąć. Do tego niezbędne będą jednak kolejne przejęcia. Swego czasu przymierzaliśmy się do bardzo dużego w Europie. Myśleliśmy o podobnym temacie za oceanem. Z rozmów nic nie wyszło, bo nasi partnerzy potrzebowali nas jedynie jako furtki do wejścia na nowe rynki. Tymczasem to my chcemy być wiodącą stroną w takich związkach. Kiedyś do tego wrócimy. Najpierw musimy jednak nabrać masy, żeby stać się dla innych koncernów równorzędnym partnerem do negocjacji. To zajmie nam jeszcze kilka lat. Wówczas będziemy mogli pokusić się o wykonanie kolejnego kroku, który pozwoli na zbudowanie firmy, która stanie się drugim w Europie, po niemieckim SAP, największym producentem oprogramowania dla biznesu.

Rz: Jest pan jednym z niewielu przedsiębiorców, który otwarcie mówi o patriotyzmie gospodarczym. Przecież to niemodne, niepotrzebne, po prostu passé.

Adam Góral:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację