Istnieją w Polsce zakłady produkcyjne, w których nic się nie marnuje. Tak przynajmniej mogłoby wynikać z doświadczeń firm zajmujących się odbiorem i utylizacją odpadów przemysłowych. Niektórzy przedsiębiorcy konsekwentnie odrzucają propozycje współpracy z nimi, zapewniając, że żadne zbędne lub szkodliwe pozostałości poprodukcyjne w ich zakładach nie powstają. Tym samym, jak twierdzą, nie dotyczą ich przepisy prawa nakazujące ograniczać ilość odpadów i ich negatywny wpływ na środowisko. I nie muszą zajmować się organizacją odzysku surowców czy ich utylizacją.
W rzeczywistości odpadowe substancje i materiały, jakie gromadzą się w firmach, wywożone są nielegalnie na składowiska, do zakładów recyclingu czy spalarni jako odpady komunalne.
Przy każdej praktycznie produkcji przemysłowej, a nawet szerzej, w wyniku wszelkiej aktywności gospodarczej powstają najróżniejsze odpady. Na przykład zakłady obróbki powierzchniowej (galwanizernie, trawialnie, malarnie, lakiernie) mają problem z trującymi substancjami pogalwanicznymi oraz z pozostałościami farb i lakierów. Przemysł maszynowy musi pozbywać się zaolejonych czyściw i materiałów filtracyjnych, drukarnie — odpadów celulozy i kąpieli trawiących, zakłady przerabiające tworzywa sztuczne — surowców do ich syntezy, a producenci tekstyliów i galanterii — barwników.
Problem z odpadami dotyczy nie tylko zakładów produkcyjnych, ale nawet sklepów, w których gromadzą się stosy folii i zużytych opakowań.
W labiryncie przepisów
Urzędowa lista odpadów niebezpiecznych jest bardzo długa. Oprócz tego istnieje pojęcie odpadów innych niż niebezpieczne, ale także nieobojętnych dla środowiska naturalnego. Zapewne sporo przedsiębiorców zna stosowne definicje i przepisy dotyczące ich zakładów. Ale niektórzy niewiele wiedzą na ten temat i wcale im na tej wiedzy nie zależy.