Przy okazji wydarzeń na Białorusi zaczęła się też dyskusja o jej gospodarce. Paradoksalnie, korupcja w tym kraju w odróżnieniu od jej sąsiadów niespecjalnie jest hamulcem dla biznesu.
– Na Białorusi jest korupcja nomenklaturowa, skoncentrowana na szczytach władzy. Jest oczywiście bardziej powszechna niż w Polsce, ale nie dotyka tak przeciętnych obywateli. Jak mówili mi białoruscy przyjaciele, rzadko zdarzy tam się zapłacić łapówkę policjantowi z drogówki czy lekarzowi, częściej za pozwolenie na budowę czy decyzje administracyjne. Niższe i bliskie obywatelowi instytucje są trzymane silną ręką. Za to białoruskie elity polityczne gromadzą i ukrywają ogromne pieniądze. Łukaszenko oficjalnie nic nie ma, ale jest tajemnicą poliszynela, że zgromadził gigantyczny majątek. To typowe dla takich ludowych autokratów. Poniżej pewnego poziomu hierarchii władzy przekupni funkcjonariusze są ścigani, dopiero powyżej obowiązuje nietykalność.
Czy są podobne sytuacje gdzieś na świecie?
Może się to wydać dziwne, ale to to schemat spotykany także w wysoko rozwiniętych państwach, np. Singapurze, gdzie od lat 50. rządzi jedna partia, w której poziom nepotyzmu i kumoterstwa jest już ogromy. Niedawno po raz 13. z rzędu wygrała wybory, których standardy pozostawiają wiele do życzenia. Jednocześnie w rankingach Transparency International Singapur jest w czołówce, wraz z Danią czy Nową Zelandią. I faktycznie, w Singapurze korupcja urzędnicza, gospodarcza ścigana jest z bezwzględnością, dlatego jest on oceniany jako kraj bezpieczny dla inwestorów, choć korupcja rozumiana jako zawłaszczanie państwa przez jedną grupę jest tam wbudowana w system sprawowania władzy. Taką korupcję skoncentrowaną na szczytach władz określa się „grand corruption", czyli „wielką korupcją". Myślę, że polska prawica próbuje realizować taki azjatycki model. Stara się zgromadzić jak najwięcej władzy politycznej, zapewnić sobie kontrolę, zasoby i bezkarność i prezentować się jednocześnie jako antykorupcyjny zakon rycerzy bez skazy. Ale to się nie uda, bo daleko im do mentalności singapurskich elit, która nakazuje jednak powstrzymywać apetyty.
Po jakich działaniach ocenia pan, że Polska może próbować iść w tym kierunku?