W ostatni czwartek analityk amerykańskiej firmy maklerskiej Detwiler Fenton napisał, że liczba zwracanych w USA przez niezadowolonych klientów najnowszych smartfonów kanadyjskiego producenta jest większa niż sprzedaż. BlackBerry nie dość, że zaprzeczył tym informacjom, to jeszcze zapowiedział, że zwróci się do SEC, amerykańskiego nadzoru giełdowego, i jego odpowiednika w kanadyjskiej prowincji Ontario, by zbadały rzetelność raportu. Przedstawiciele Detwiler Fenton oświadczyli, że spokojnie czekają na zapowiedziane działania BlackBerry.

Nota analityka Detwiler Fenton odbiła się głośnym echem na rynku. Po jej publikacji kurs akcji BlackBerry spadł o prawie 8 proc. Wystąpienie do nadzoru giełdowego to bardzo mocna reakcja. W sumie nie ma się co dziwić, że Kanadyjczycy zdecydowali się na taki ruch. Klienci kupują ten lub inny model smartfona m.in. na podstawie opinii, które do nich dotarły. Entuzjastyczne przyjęcie urządzenia przez media z reguły przekłada się na lepszą sprzedaż. Z kolei pochodząca z zazwyczaj wiarygodnego źródła informacja, że klienci są niezadowoleni, może mieć negatywny wpływ na popyt.

W zgodnej opinii analityków nowy smartfon jest kluczowy dla przyszłości kanadyjskiej firmy, która od kilku lat traci udział w rynku. Kierując prośbę do SEC, BlackBerry gra va banque. Nie dość, że będzie musiał wykazać, iż raport zawiera nieprawdziwe informacje, to jeszcze będzie musiał udowodnić, że zostały one podane w złej wierze. Inaczej mówiąc, że analityk wiedział, iż to, co pisze, nie jest prawdą albo podanie błędnej informacji było w interesie jego lub firmy, dla której pracuje. Jeśli ta obrona przez atak się nie powiedzie, Kanadyjczycy mogą znaleźć się w trudnej sytuacji. Ich reputacja może ucierpieć zarówno w oczach konsumentów, jak i uczestników rynku kapitałowego.

Rozwój tej historii warto obserwować, bo może mieć istotny wpływ nie tylko na samo BlackBerry, ale także na zachowania analityków i innych spółek giełdowych. Nietrudno sobie wyobrazić, że jeśli SEC uzna argumenty BlackBerry, to analitycy kilka razy zastanowią się, nim – ewentualnie – opublikują w nocie lub raporcie jakąś uzyskaną z tzw. rynku niekorzystną informację dotyczącą bieżącej sytuacji dowolnej firmy. Z kolei inne spółki, nie tylko amerykańskie, mogą w przyszłości próbować pójść śladem BlackBerry i żądać od nadzorów opinii o rzetelności raportów analityków.

Autor jest publicystą ekonomicznym