Druga sugestia dotyczy zmniejszenia opodatkowania pracy. Jeśli pracodawca na zatrudnienie pracownika ma dziś 5000 złotych, to w przypadku umowy o pracę wynagrodzenie netto wynosi 2955 złotych. Daniny publiczne sięgają 2045 złotych, czyli równowartość 70 proc. płacy netto. Co to oznacza?
Na umowę o pracę – tj. w oparciu o podstawową formę zatrudnienia w Polsce – opłaca się zatrudnić tylko takie osoby, które są w stanie wypracować dla firmy przychód rzędu minimum 170 proc. swojej płacy netto (w praktyce jeszcze więcej, bo zatrudniając kogoś w oparciu o umowę o pracę pracodawca musi stawić czoła wielu przepisom, których poznanie i przestrzeganie pochłania mnóstwo czasu – a czas w biznesie to pieniądz). Jak nietrudno się domyślić, nie wszyscy są w stanie wyrobić taką „normę". Nie w każdej branży jest to też takie łatwe.
Jeśli koszty związane z przyjęciem kogoś do pracy są wysokie, to wielu pracodawców (1) po prostu nie zatrudnia i nie rozwija działalności, (2) zatrudnia, ale nielegalnie, bo jest to o wiele tańsze i prostsze, (3) woli zatrudniać w oparciu o umowy cywilnoprawne lub proponuje pracownikom samozatrudnienie, (4) niechętnie ponosi wszelkie dodatkowe koszty zatrudnienia, np. wydatki na szkolenia, na czym cierpią zwłaszcza osoby młode, niedoświadczone i nisko wykwalifikowane, (5) zatrudnia dopiero, gdy w gospodarce pojawia się wyjątkowo dobra koniunktura lub ponadprzeciętna opłacalność prowadzenia biznesu, np. zapotrzebowanie na sprzedawane przez firmę towary rośnie dostatecznie mocno, by uzyskany dzięki nowym pracownikom przychód przekroczył 170 proc. pensji netto.
Tym samym nie można wykluczyć, że wysokie koszty prawno-administracyjne zatrudniania podnoszą próg wzrostu PKB, od którego bezrobocie w Polsce zaczyna spadać. A skoro tak, to ożywienie koniunktury musiałoby być dziś nad Wisłą naprawdę prężne, by liczba osób bez pracy zaczęła się zmniejszać. Na taki scenariusz się jednak w przewidywalnej przyszłości nie zanosi, bo ożywienie – jeśli już do Europy i Polski zawita – będzie najpewniej powolne i stopniowe.
Pamiętajmy przy tym o profilu polskiej gospodarki. Na arenie międzynarodowej naszym głównym atutem są niskie koszty wytwarzania. W porównaniu z krajami rozwiniętymi polskie płace są dużo niższe, ale ich opodatkowanie – już nie. Dane OECD informują, że w 2012 roku przeciętny wymiar podatku dochodowego oraz składek na ubezpieczenie społeczne był w Polsce porównywalny do tego w Szwecji czy Wielkiej Brytanii. Tyle że Polska nie jest tak nowoczesna, zamożna i innowacyjna jak te kraje. Odznacza się innym modelem konkurencyjności. Nie może pochwalić się praktycznie żadną rozpoznawalną zagranicą marką. Jeśli mamy stosunkowo wysokie opodatkowanie pracy, połączone z dużymi barierami systemowymi dla działalności gospodarczej (ich pokonywanie też przecież kosztuje), to automatycznie niwelujemy kluczowe przewagi konkurencyjne polskich przedsiębiorstw, tj. podcinamy gałąź, na której siedzimy.