W kontekście procesów gospodarczych uwaga powszechnie koncentruje się na pandemii oraz związanej z nią recesji. Warto jednak spojrzeć na to, co się obecnie dzieje z szerszej perspektywy – wirus nawiedził nas w trakcie swoistego wyścigu. Potrzebujemy w obecnej dekadzie wysokiego wzrostu (min. 3–4 proc. średniorocznie), by skutecznie uciec przed narastającą kulą śnieżną negatywnych efektów związanych z naszą demografią (depopulacją i szybkim starzeniem się). Gospodarka powinna „przybrać na masie" na tyle, byśmy za dziesięć lat (i później) byli w stanie zagwarantować godziwe emerytury, dobre standardy służby zdrowia, nie zabijając przy tym wysokimi podatkami międzynarodowej konkurencyjności, a tym samym perspektyw dla młodych.
Patrząc przez pryzmat tego wyścigu, pandemia postawiła nas w dużo gorszej sytuacji – poziom naszego PKB jest dziś kilkanaście procent poniżej tego, gdzie mogliśmy być. Równocześnie demografia biegnie swoim równym tempem, na nią wirus miał niewielki wpływ. Kluczowe staje się to, czy będziemy w stanie nadgonić stracony czas – jeśli chcemy wygrać z demografią, musimy podnieść potencjalny (możliwy do uzyskania) wzrost. Droga do tego jest tylko jedna: przyspieszenie transformacji do wysoceproduktywnej gospodarki opartej na wiedzy.
Krótki i długi horyzont
W kontekście związanej z pandemią głębokiej recesji łatwo dziś zgubić inne, nie mniej ważne kwestie; w globalnej gospodarce od jakiegoś już czasu mamy do czynienia z fundamentalnymi zmianami, które są pochodną szybkiego rozwoju technologii. W efekcie innowacyjność przestaje mieć charakter sekwencyjny (od wynalazku do wynalazku, raz na kilka czy kilkanaście lat), ale permanentny. Eksperymentowanie, wytwarzanie i oferowanie produktu zlewa się tak naprawdę w jeden proces. Prowadzi to do pojawienia się zupełnie nowych modeli biznesowych, które albo konkurują z tradycyjnymi (przykład Uber), albo tworzą zupełnie nowe rynki (Facebook, Google). Istotą tych nowych modeli jest umiejętne wykorzystanie wiedzy, a kluczowym aktywem staje się w nich kapitał ludzki.
Zmiany są tak głębokie, że można mówić o zupełnie nowym modelu gospodarki: gospodarce opartej na wiedzy (the knowledge economy). Nie do końca wszyscy sobie to uświadamiamy, gdyż dziś ma ona wciąż jeszcze charakter wyspowy i w różnych krajach występuje w różnej skali, ale jej konsekwencje są już wyraźnie widoczne – to np. olbrzymie różnice w produktywności (zyskach) firm nowej gospodarki i tych, które funkcjonują w oparciu o tradycyjne modele.
Konflikt starego z nowym
Ograniczone występowanie gospodarki opartej na wiedzy nie jest przypadkowe. Wynika to z faktu, że uwarunkowania instytucjonalne do tego, by kwitła, są odmienne od tych powszechnie dziś dominujących, dostosowanych do starego modelu, masowej produkcji. Oto kilka z wielu fundamentalnych różnic. Po pierwsze gospodarka oparta na wiedzy zupełnie inaczej postrzega rolę człowieka w procesach wytwórczych; nie stanowi on substytutu (konkurencji) maszyny czy też wsparcia dla niej w wykonywaniu rutynowych czynności, ale koncentruje się na tym, czego maszyna nie potrafi, na pracy koncepcyjnej, opartej o wyobraźnię. Rodzi to zupełnie inne wymagania wobec edukacji, kształcenia i polityki rynku pracy.