To jest bardzo mało prawdopodobne, bo Chińczycy potrzebują europejskich technologii. Także Europa, chociaż tak bardzo się zżyma na tanie towary napływające z kraju Środka, miałaby poważne problemy, gdyby ta wojna rzeczywiście wybuchła.
Chiński odwet trafił jednak tam gdzie bardzo boli - w wino. Czyli w jeden ze sztandarowych i bardzo prestiżowych towarów eksportowanych przez Europejczyków. I to w dodatku produkowany jest kraje tzw Club Med (nota bene oryginalny Club Med został przejęty przez Chińczyków), które w tej chwili pogrążone są w recesji. Znając skuteczność Francuzów i ich zdolności dyplomatyczne chińskie „dochodzenie", czy europejskie wina nie są przypadkiem sprzedawane Chińczykom zbyt tanio, zakończy się szybko.
Europejskie wina sprzedawane w Chinach są bardzo drogie. Zwłaszcza francuskie, które pozostają symbolem eleganckiego prezentu, niezależnie od tego jaki trunek jest naprawdę w butelce. W każdym razie Chińczycy zapowiadając swoje dochodzenie załatwili sobie jednocześnie kilka spraw. Poza jedną, oczywistą - sygnał dla Europy, że w stosunkach gospodarczych z Chinami trzeba bardzo uważać i czasy unijnej dominacji dawno minęły. Są jeszcze inne. To także sygnał - dla własnych konsumentów, że rynek towarów luksusowych rozwija się zbyt szybko, a tego władze nie pochwalają, bo powiększa to przepaść między tymi, którzy żyją bardzo dostatnio i tymi, którym nie wszystko się udało i wreszcie powód trzeci - że Chińczycy chcą zmniejszyć import, zwłaszcza, że w tym roku zdarzył im się nawet deficyt w handlu i zachęcić (zmusić) do produkowania na miejscu. I to już się udało. Ogłoszenie postępowania antydumpingowego wobec europejskich win miało miejsce, z pewnością przypadkowo, podczas wielkiego festiwalu win importowanych w Pekinie - 2013 Wine China Expo. Francuscy producenci szybciutko udzielili wywiadów, w których potwierdzali wolę założenia winnic w Chinach, chociaż dotychczas wytwarzali wina jedynie u siebie w kraju.
Dla Chińczyków, którzy lubią dobre wina, ale nie chcą za nie dużo płacić, to dobra wiadomość. Dotychczas mieli do wybory bardzo takie sobie „Great Wall", czyli Wielki Mur i bardzo drogi import. Teraz do transferu technologii dojdzie szybko, bo zachodni producenci przyznają: najgorsze wyjście, to gdybyśmy z tego rynku musieli wyjść na dobre. Podobnie było z producentami samochodów, którzy zostali zmuszeni do otwarcia fabryk na miejscu, a chińskie auta nawet wysyłają na eksport. Czy będzie tak w przypadku win z nazwanych po francusku chińskich piwnic i chateau? Mam nadzieję że nie.
A tak naprawdę do chińskiego jedzenia wino, zwłaszcza czerwone - a takie Europejczycy produkują najlepsze - nie pasuje. Lepsze jest piwo.Tutaj chińskie Tsingtao bije Europę na głowę.