Obserwacja, od której chcielibyśmy rozpocząć tekst o konkurencyjności, jest bardziej niż banalna. Zarówno jednostki, jak i społeczności lepiej funkcjonują, gdy jakaś busola wskazuje im kierunek rozwoju. Polska nie stanowi tu wyjątku, chociaż pewnie warto zauważyć, że nasza klasa polityczna – na którą słusznie utyskujemy – zaczyna w takich okolicznościach funkcjonować nadspodziewanie dobrze. Nagle łatwiej porozumieć się ze śmiertelnym wrogiem czy podjąć trudną i niepopularną decyzję. Także obywatele łatwiej godzą się na osobiście niewygodne, chociaż zbiorowo korzystne rozwiązania. Ostatnie 25 lat daje na to aż zbyt wyraziste przykłady. Niestety, ciepła woda w kranie ma umiarkowaną siłę magnetyczną, szczególnie gdy staje się wodą letnią. A mówiąc mniej metaforycznie – trudno znaleźć obecnie w polskiej przestrzeni publicznej projekt, który mógłby stać się takim polskim planem głównym. Niemalże wszystko zostało sprowadzone do partyjnej walki o władzę.
Trudno znaleźć obecnie w polskiej przestrzeni publicznej projekt, który mógłby się stać polskim planem głównym
Nie potrzeba wielowymiarowych analiz i pogłębionych studiów, aby dostrzegać, iż na świecie, a szczególnie w naszej okolicy, na dobre rozgościła się niepewność, a być może nawet lęk i apatia. Jest to jednak problem bardzo poważnego kryzysu modelu społeczno-ekonomicznego i równowagi globalnej stworzonych po drugiej wojnie światowej, a nie wyłącznie nastrojów. Zaczynamy żyć w świecie wielobarwnego kapitalizmu, gdzie współistnieją odmienne, konkurencyjne modele gospodarki rynkowej. Jesteśmy w środku procesu przewartościowania paradygmatów gospodarczych, społecznych i politycznych.
Ścieżka długookresowego wzrostu
Trzeba wyraźnie powiedzieć – Polska radzi sobie w tej trudnej sytuacji całkiem dobrze. Niewątpliwie zarówno władze publiczne, jak przedsiębiorcy i obywatele podejmowali po roku 2008 w ogólnym rozrachunku nie najgorsze decyzje. Do 2012 r. polska gospodarka była jedną z tych gospodarek europejskich, które w małym stopniu odczuwały skutki globalnego kryzysu. Jednak przesłanki, na których opierały się koniunkturalnie decyzje, przestają być aktualne. Kryzys globalny nie jest typowym kryzysem cyklicznym, ożywienie globalne i europejskie nie nastąpi w 2013 r., a w 2014 zapewne nie w takiej skali, abyśmy mogli na nim bardzo skorzystać. W przypadku Polski jest to szczególnie bolesne, ponieważ nasza gospodarka przy wzroście poniżej 2 proc. w niektórych przejawach zachowuje się jak gospodarki w recesji.
Trwający kryzys światowy i wynikające z niego problemy polskiej gospodarki uzmysławiają, że pilne i konieczne staje się podjęcie takich strukturalnych i systemowych działań, które pozwolą nie tylko ożywić gospodarkę, ale też wprowadzić ją na ścieżkę długookresowego wysokiego wzrostu, podnieść jej potencjalne tempo wzrostu, pełniej wykorzystać nasz potencjał rozwojowy, a w konsekwencji nie tylko utrzymać, ale podnieść konkurencyjność polskiej gospodarki oraz zapewnić jej trwałą obecność w gospodarczym i politycznym trzonie Unii Europejskiej.