Reklama

Wpływy podatkowe do budżetu państwa są zdecydowanie mniejsze niż planowano

No i rząd ma kłopot. Tym razem poważny, bo z pieniędzmi.

Publikacja: 10.07.2013 07:53

Wpływy podatkowe do budżetu państwa są zdecydowanie mniejsze niż planowano

Foto: Fotorzepa, Karol Zienkiewicz

Wpływ podatków do budżetu jest zdecydowanie mniejszy niż planowano, co przekłada się na szybsze od zakładanego tempo wzrostu deficytu. Zgodnie z szacunkami, przeciwko którym Ministerstwo Finansów już nie protestuje, dziura w budżecie wyniesie 20-25 mld zł w skali roku, co oznaczałoby deficyt w wysokości ok. 60 mld zł.

Rzecz jasna taki deficyt bez nowelizacji budżetu jest niemożliwy. I tu popadamy w hellerowski paragraf 22. Bo nowelizacja zwiększająca deficyt też jest niemożliwa, ponieważ został on ustalony na górnym dopuszczalnym poziomie. Ponadto w ubiegłym roku nie wypełniliśmy zobowiązania, że niedobór finansów publicznych zostanie zredukowany i dalej jesteśmy objęci procedurą nadmiernego deficytu. Próba powiększenia go (i tak jest nadmierny) niechybnie stałaby się przyczyną ciężkiej obrazy ze strony Unii Europejskiej.

Pozostaje zatem zwiększanie dochodów, co w trakcie roku podatkowego nie jest możliwe, lub zmniejszanie wydatków, co jest możliwe, ale na skalę znacznie mniejszą od potrzeb. Pozostaję zatem wiara w cud, a ściślej w cudowne pomniejszenie deficytu.

Tradycyjne środki kreatywnej księgowości, takie jak wstrzymanie finansowania ZUS i zmuszenie go do zaciągania kredytów na rynku, są jednak zdecydowanie niewystarczające. Dlatego nie dziwi determinacja rządu w kwestii OFE, a ściślej wykorzystania zgromadzonych tam pieniędzy. Krytyka takiego zaboru okazała się jednak bardzo silna. Na razie więc rząd wziął na wstrzymanie i przełożył podjęcie decyzji na jesień. Bez wątpienia ma nadzieję, że dym nieco opadnie i wszyscy się oswoją z myślą o wyroku na drugi filar systemu emerytalnego.

To jednak też nie wystarczy. Dalej będą trwały poszukiwania sposobów na zmniejszenie wydatków. Z tym że trzeba by je ściąć o jakieś 10 mld zł, a takie ograniczenie wydatków bieżących jest fizycznie niemożliwe. Dlatego istnieją poważne obawy, że – jak to się eufemistycznie określa – „przesuwanie wydatków" może dotyczyć także inwestycji. Byłaby to podwójna strata, bo takie cięcie oznaczałoby niewykorzystanie środków unijnych oraz redukcję krajowego popytu. A redukcja popytu przekłada się natychmiast na ważną składową PKB.

Reklama
Reklama

Po minimalnym wzroście w pierwszym kwartale o 0,5 proc., w drugim kwartale polski PKB prawdopodobnie nieco drgnął w górę. Być może powoli odbijamy się od dna. Świadczą o tym: nadspodziewanie dobra dynamika eksportu (12,3 proc. w kwietniu), prawie 3-proc. wzrost sprzedaży detalicznej w maju, a nade wszystko poprawiające się wskaźniki koniunktury (nie bez związku ze słabym złotym i malejącymi stopami procentowymi). W tej sytuacji redukcja popytu kreowanego przez finanse publiczne przypominałaby przyczepienie nurkowi, wyłaniającemu się z otchłani, kotwicy do nogi.

Opinie Ekonomiczne
Nie wysokość, ale jakość. Dlaczego polskie podatki szkodzą gospodarce?
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Opinie Ekonomiczne
Cezary Szymanek: Dwa lata rządu Tuska. Czas na strategię, euro z Brukseli to za mało
Opinie Ekonomiczne
Gorynia, Hardt, Kośny, Kwarciński, Urbaniec: Ekonomia zamiast polaryzacji
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czy Polska wyjdzie z Unii?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Fabryki AI, czyli gdzie i jak powstaje infrastruktura sztucznej inteligencji
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama