Budownictwo ważne dla gospodarki

Mam wątpliwości, czy nadzieje rządu, że środki UE będą w większym stopniu niż dotąd współfinansowane przez sektor prywatny, okażą się w najbliższych kilku latach realistyczne – pisze główny ekonomista BCC.

Publikacja: 21.10.2013 11:06

Budownictwo ważne dla gospodarki

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Według danych GUS w roku 2000 udział budownictwa w PKB wynosił u nas 7,0 proc. Udział ten spadł znacząco w latach 2001–2003, w okresie dużej recesji w budownictwie, największej od roku 1989, ale powrócił do nieco ponad 7 proc. w latach późniejszych i wynosił 7,1 proc. w 2011 r. Generalnie udział ten wykazuje spore wahania w przedziale od 6 do 8 proc.

Dane dotyczące krajów wysoko rozwiniętych wskazują na to, że mniej więcej taki sam jest udział zatrudnienia w branży w ogólnym zatrudnieniu. To ogólne zatrudnienie w Polsce, obejmujące także szarą strefę, jest szacowane teraz na 15,5 mln osób. Zatem gdyby przyjąć regułę tego samego udziału w ogólnym zatrudnieniu i w PKB, to budownictwem zajmuje się od 0,9 do 1,1 mln osób.

W krajach Unii Europejskiej udział budownictwa w PKB oraz w ogólnym zatrudnieniu wahał się w latach 2001–2011 w przedziale 6-7 proc., czyli był podobny jak w Polsce. W Stanach Zjednoczonych udział budownictwa w PKB i ogólnym zatrudnieniu jest wyraźnie mniejszy, bo wynosi około 4 proc. Międzynarodowe zróżnicowanie wagi budownictwa w gospodarce wynika po części stąd, że niektóre kraje, m.in. USA, mają już za sobą boom w budownictwie infrastrukturalnym i mieszkaniowym, a inne, w szczególności Chiny, i do pewnego stopnia Polska, dopiero są na tym etapie.

Sektor ważny dla gospodarki

W porównaniu z innymi działami gospodarki, udział budownictwa w PKB jest w Polsce około 2 razy większy niż udział rolnictwa i wynosi około 1/3 udziału łącznego przemysłu i górnictwa.

Budownictwo oddziałuje na ogólną krótkoterminową koniunkturę gospodarczą podobnie jak nakłady inwestycyjne. Spadek nakładów na budownictwo o 1 zł zmniejsza popyt globalny o więcej, czasem nawet dużo więcej niż 1 zł. Na długą metę jest jednak inaczej: wzrost wydatków na budownictwo, podobnie jak na inwestycje, musi być finansowany albo mniejszą konsumpcją, albo środkami zewnętrznymi, najlepiej bezzwrotnymi z UE. Dużą część budownictwa można jednak traktować jako zdolność do generowania swego rodzaju konsumpcji, bo służy bezpośrednio podnoszeniu poziomu życia. Dotyczy to nie tylko budownictwa mieszkaniowego, ale także dużej części budownictwa infrastrukturalnego.

W obu tych obszarach miał miejsce duży postęp w ostatnich latach. W całym budownictwie możemy nawet mówić o swego rodzaju rewolucji technologicznej z uwagi na bardzo dużą ilość nowych produktów i nowych metod ich wytwarzania. Ale przy obecnym poziomie nakładów na budownictwo w relacji do PKB, do zrównania się pod względem poziomu infrastruktury i powierzchni użytkowej mieszkań na osobę z obecnym poziomem Europy Zachodniej potrzebujemy dalszych około 30 lat, a do zrównania się z dzisiejszym poziomem Stanów  Zjednoczonych – nawet około 60 lat.

Hamowanie przez zmianę perspektywy

Polska ma jeszcze do wykorzystania duże środki UE z obecnej, siedmioletniej perspektywy budżetowej. Może to zrobić jeszcze przez dwa pierwsze lata kolejnej perspektywy, czyli w 2014 i 2015 r. Potencjalnym problemem jest współfinansowanie ze środków własnych. Dokumenty rządowe informują nas o planowanym czy też prognozowanym dużym spadku wydatków na inwestycje publiczne. Z polityką ograniczania tego rodzaju wydatków publicznych mamy do czynienia już od pewnego czasu. Wiąże się to ze zmianą polityki fiskalnej rządu, od dużego poluzowania w latach 2009–2010 do wyraźnego zacieśnienia w latach 2011 i 2012. Z uwagi na ochronę tzw. wydatków sztywnych nowa polityka finansowa rządu znalazła swoje odbicie przede wszystkim w ograniczaniu wydatków na inwestycje publiczne w środki trwałe. Dane dotyczące tych wydatków przedstawiam na wykresie.

Poprawy koniunktury oczekuję dopiero w roku 2015, z tempem wzrostu PKB Polski powyżej 3 proc.

W Programie konwergencji, według aktualizacji z 2013 r., przyjętym przez rząd w kwietniu br., czytamy m.in.: „Największy spadek wydatków jest oczekiwany w funkcji sprawy gospodarcze – o 1,8 pkt. proc. w relacji do PKB, na co w głównej mierze ma wpływ spadek inwestycji publicznych z 5,7 proc. PKB w 2011 r. do 2,8 proc. PKB w 2016 r. Prognozowany jest spadek zarówno inwestycji infrastrukturalnych realizowanych na szczeblu centralnym przez Krajowy Fundusz Drogowy, jak i tych realizowanych przez samorządy" (strony 34 i 35).

W swojej ocenie budżetu państwa na rok 2014 domagam się w imieniu BCC bardziej szczegółowych informacji od rządu na temat wpływu tego poważnego ograniczania inwestycji publicznych na zdolność Polski do absorpcji środków UE, zarówno tych pozostających do wykorzystania w ramach obecnej perspektywy budżetowej, jak i tych przyznanych Polsce w ramach nowej perspektywy na lata 2014–2020. Jak rozumiem, rząd ma nadzieję, że środki UE będą w większym stopniu niż dotąd współfinansowane przez sektor prywatny. W tej chwili mam wątpliwości, czy te nadzieje okażą się w najbliższych kilku latach realistyczne.

Skutki światowego kryzysu

Światowy kryzys finansowy miał dotąd wpływ na działalność budowlaną całkiem inny w Polsce niż w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i strefie euro. Dla przykładu w strefie euro produkcja budowlana od szczytowego poziomu w latach 2006–2007 zmniejsza się w sposób liniowy. Kumulatywny spadek wynosi już około 25 proc. W Stanach Zjednoczonych kumulatywny spadek był podobnie duży, ale początkowy, w latach 2008–2010, był wyjątkowo duży, bo o blisko 35 proc. W przypadku budownictwa mieszkaniowego mamy tam jednak, w latach 2012–2013, już duże odbicie, bo osiągnięte zostało dwucyfrowe tempo wzrostu.

Polskę różnią od strefy euro i Stanów Zjednoczonych trzy okoliczności: 1. brak kryzysu w sektorze finansowym, 2. duży dopływ środków UE do budownictwa infrastrukturalnego, oraz 3. spowolnienie wzrostu gospodarczego zamiast dość głębokiej recesji. W rezultacie zamiast spadku nakładów na budownictwo, w latach 2008–2010 mieliśmy silny ich wzrost. Istotnie, ten wzrost nakładów był wtedy ważną przyczyną tego, że w Polsce nie mieliśmy recesji. Dopiero zmiana polityki fiskalnej rządu w latach 2011–2013, polegająca głównie na znacznym zmniejszeniu wydatków na inwestycje publiczne, zmieniła na gorsze sytuację w budownictwie. Ta zmiana była i nadal jest ważną przyczyną spadku popytu krajowego i silnego spowolnienia gospodarczego.

Mamy też jednak pewne podobieństwa w obszarze budownictwa między Polską i krajami wysoko rozwiniętymi. Te podobieństwa to przede wszystkim znaczny spadek cen mieszkań oraz duże pogorszenie wyników finansowych spółek budowlanych. W gospodarce rynkowej zjawiska początkowo niekorzystne mogą z czasem sprzyjać poprawie koniunktury. Niższe relacje cen mieszkań do dochodów będą wkrótce regenerować popyt na mieszkania. Z kolei gorsze wyniki finansowe zmuszają zarządy do zmniejszania kosztów i poprawy efektywności, czyli do poprawy konkurencyjności i zyskowności .

Trudne prognozy

W tym roku mamy w Polsce powolne podnoszenie tempa wzrostu aktywności gospodarczej, mierzonej poziomem PKB, z poziomu bliskiego 0,5 proc. w pierwszym kwartale do nieco poniżej 1 proc. w drugim kwartale, zapewne około 1,5 proc. w trzecim i około 2 proc. w czwartym. To oznacza tempo wzrostu PKB za cały rok 2013 na poziomie 1,3–1,5 proc. Założone przez rząd w projekcie budżetu na rok 2014 tempo wzrostu 2,5 proc. jest zbieżne z większością prognoz. Ale stopa bezrobocia zaczyna maleć dopiero przy tempie wzrostu PKB w obszarze 3–4 proc. Zatem także w 2014 r. należy oczekiwać dość wysokiej stopy bezrobocia, w rezultacie niskiego tempa wzrostu płac, niskiej inflacji i niskich stóp procentowych. Poprawy koniunktury gospodarczej oczekuję dopiero w roku 2015, z tempem wzrostu PKB Polski powyżej 3 proc.

W odniesieniu do budownictwa ocena rozwoju koniunktury jest utrudniona przez dużą niepewność dotyczącą zdolności Polski do absorpcji środków UE. W tej chwili inwestycje infrastrukturalne to blisko 40 proc. budownictwa, blisko 4 razy więcej niż budownictwo mieszkaniowe. Oczekiwałbym niewielkiego spadku udziału nakładów infrastrukturalnych i niewielkiego wzrostu udziału nakładów na budownictwo mieszkaniowe. Powinna też mieć miejsce poprawa wyników finansowych przedsiębiorstw budowlanych, między innymi ze względu na mniejszą presję zagranicznych firm budowlanych na rynku infrastrukturalnym, poprawę efektywności polskich firm oraz rosnące od około roku ceny mieszkań.

Budownictwo w każdym kraju, także teraz w naszym, bardziej niż inne rodzaje działalności gospodarczej, zmienia jego krajobraz. Robi to w Polsce od wielu lat około 1 mln osób, wykorzystując bardzo dobrze możliwości stworzone przez transformację do gospodarki rynkowej oraz przez wejście Polski do Unii Europejskiej.

Według danych GUS w roku 2000 udział budownictwa w PKB wynosił u nas 7,0 proc. Udział ten spadł znacząco w latach 2001–2003, w okresie dużej recesji w budownictwie, największej od roku 1989, ale powrócił do nieco ponad 7 proc. w latach późniejszych i wynosił 7,1 proc. w 2011 r. Generalnie udział ten wykazuje spore wahania w przedziale od 6 do 8 proc.

Dane dotyczące krajów wysoko rozwiniętych wskazują na to, że mniej więcej taki sam jest udział zatrudnienia w branży w ogólnym zatrudnieniu. To ogólne zatrudnienie w Polsce, obejmujące także szarą strefę, jest szacowane teraz na 15,5 mln osób. Zatem gdyby przyjąć regułę tego samego udziału w ogólnym zatrudnieniu i w PKB, to budownictwem zajmuje się od 0,9 do 1,1 mln osób.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację